Perugino, influencer renesansu

04:46

A to kawalarz z tego Perugina – można by rzec spoglądając na fresk „Adoracja Trzech Króli” pędzla Pietra Vannucci znajdujący się w jego rodzinnym mieście Citta’ della Pieve. Artysta, którego w tym roku 500 -lecie śmierci obchodzi szumnie Umbria, a z nią cała Italia ukrył się bowiem w swoim dziele. I to niejednokrotnie. Ale od początku, bo już sama historia zlecenia wykonania fresku jest arcyciekawa. Otóż Pietro Vannucci otrzymał je od Confraternita’ dei Disciplinati o Bianchi, konfraterni, czyli bractwa religijnego, którego członkowie oprócz zgłębiania naukowego tajemnic wiary stawiali na żywot pokutny i nie stronili od kar cielesnych z użyciem dyscypliny, samobiczowania. Bianchi jak nazwa wskazuje mieli białe płaszcze z kapturami, które i dziś zdobią ściany niewielkiego Oratorio di Santa Maria dei Bianchi, Oratorium Matki Bożej Konfraterni Białych.
Mnie z miejsca urzekła surowość tego miejsca, gdzie cała uwaga skupia się od razu w jednym punkcie – na widniejącym naprzeciw wejścia fresku o rozmiarach 6,50 m x 7 m. Obraz jest barwny i niezwykle sugestywny, gdyż Trzej Królowie składają hołd Maryi i Dziecięciu w otoczeniu umbryjskiego krajobrazu. Mamy więc zielone wzgórza w tle oblane miękkim światłem, a na najdalszym planie błyszczy lustro jeziora Trazymeńskiego. Jest to jednocześnie pejzaż wyidealizowany i wystylizowany zgodnie z modą epoki. Matka Boża siedzi w centrum obrazu na wygodnym tronie, spowita w szaty z przedniej materii. Chroni ją dach bynajmniej nie stajenki lecz raczej drewnianej kaplicy wspartej na solidnych kolumnach. U jej stóp – Trzej Królowie i podziwiający ich członkowie dworu – ze wzgórza spływa kawalkada możnych jeźdźców, którzy bez wątpienia też zdążają zobaczyć Cud narodzin. Są też elementy arkadyjskie w postaci owieczek i pasterzy, ale w odleglejszej perspektywie. No dobrze, ale gdzie sam Perugio? Otóż wg niektórych historyków sztuki pojawia się na obrazie dwukrotnie – jako młodzieniec i w wieku dojrzałym, kiedy jako 50-latek malował fresk. Czy rzeczywiście? Moim zdaniem tak. Poszukajcie sami, a dla ułatwienia zamieszczam autoportret Perugina (zdj.Wikipedie) Podpowiedź - szukajcie w pobliżu przednich kolumn - obie "wersje" Perugina mają głowę schyloną w jedną stronę :)
Co ciekawe, swój młodzieńczy, nader korzystny autoportret zawarł też Perugino w innym obrazie, ale tak samo zatytułowanym "Adoracja Trzech Króli", który mozna oglądać w Galerii Narodowej w Perugii. Twarz młodego i zaskakująco przystojnego malarza wyziera ze skraju samego, lewego boku płótna, jest lekko przycięta ramą, a on sam odważnie spogląda "w obiektyw":
Zwiedzając miasto rodzinne Perugina miałam okazję już uczestniczyć w obchodach 500-lecia śmierci mistrza, na które składa się m.in. lokalna inicjatywa skierowana do najmłodszych. Jej tytuł jest bardzo chwytliwy: "Perugino - influencer renesansu":
Dzieci i młodzież poznają prace mistrza wykorzystując przy tym swoją wiedzę z zakresu technik multimedialnych: robią sobie selfie z Peruginem, układają playlistę utworów, jakie Vannucci mógł słuchać w swojej epoce i wykonują je na instrumentach, tworzą murale.
Są też obrazy i puzzle naśladujące czy też kopiujące dzieła Perugina:
Na koniec jedna ciekawostka przekazana potomnym przez Giorgia Vasariego - Perugino choć namalował dziesiątki dzieł o tematyce religijnej, sam religijny nie był. Nie mógł uwierzyć w nieśmiertelność duszy. Jednak jego dzieła zdają się temu przeczyć. Stąd miał tak wielki wpływ na potomnych artystów, że rzeczywiście można by go nazwać influencerem i na to miano zasługuje stokroć bardziej niż uważający się za takich influencerzy współcześni. Wracając jednak do naszego Perugina, który jest przykładem tego jak wychodząc z biedy można dojść do pozycji i zaszczytów dzięki swojej pracy i talentowi, z jego warsztatu wyszło wielu mistrzów, w tym genialny Rafael Sanzio z Urbino.

Zobacz również:

0 komentarze