A1 z Torunia do Gdańska. Dlaczego tylko fast-foody?
08:19
Dwa dni temu wykonałam karkołomną wręcz trasę. Blisko 900 km z Warszawy przez Toruń do Gdańska i Sopotu, aby wieczorem znów wrócić do stolicy. Miałam więc okazję obejrzeć sobie dłuższe odcinki A1 i A2. Dobrze się nimi mknie. Toalety i miejsca parkingowo-wypoczynkowe na medal. Na A2 podobały mi się stacje LOTOS-u ze sklepem i małą gastronomią.
Po prostu ładnie, estetycznie wykonane szklane pawilony z białymi półkami pełnymi towaru: produktów spożywczych, gazet i książek oraz artykułów samochodowych. Do picia - bardzo smaczna, acz nie tania kawa (espresso za 6 zł "bo to Costa Coffee), którą można sobie, po zapłaceniu w kasie samą nalać z automatu, wybierając między cukrem białym i trzcinowym, a łakomczuch taki jak ja dosypywał jeszcze czekoladę w proszku. Do jedzenia - kanapki, bułki z parówką, zapiekanki, sałatki. Spory wybór. Ja kupiłam sobie świeże, obrane marchewki do chrupania. Płacąc dostałam talon na pięć kaw, przy czym ostatnią, gdy pozbieram stempelki po drodze, dostanę gratis. Promocja do końca tego miesiąca.
I tak to wszystko ładnie się prezentowało do Torunia, który za każdym razem mnie zachwyca - nie tylko zadbanymi zabytkami, ale też bogatą i zróżnicowaną ofertą gastronomiczną nie ograniczającą się do produkowanych tutaj Katarzynek, o czym już pisałam na tym blogu przed niespełna rokiem:http://italiannawdrodze.blogspot.com/2015/06/popierniczmy-w-toruniu.html
Kawiarni, barów, restauracji, pubów jest na Starówce bez liku, a każde z tych miejsc kusi pomysłowym wystrojem, niebanalnym manu i obsługą, która zna języki obce! Polecam pod tym względem Grande Caffee Toruń przy rynku ze smakowitym wyborem ciast (w tym ulubionym moim tortem marchewkowym).
Srogie rozczarowanie natomiast przeżyłam na A1 z Torunia do Gdańska. Cały ten odcinek autostrady opanowany jest wyłącznie przez MacDonaldy! A zatem ci, którzy fast-foodów nie jadają, o suchym pysku dosłownie muszą pokonać tę całą drogę licząc, że przy wjeździe do Gdańska trafią na inną ofertę. Owszem, są jakieś lokaliki z polska kuchnią a' la PRL, gdzie kucharz "wali" sól i maggie na potęgę, a wszystko, co się da smaży do bólu na smalcu. Dopiero staromiejskie uliczki uwzględniają potrzeby zarówno amatorów pasty jak i pyry.
1 komentarze
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog. Jeśli ktoś nie gustuje w popularnych fastfoodach w Gdańsku znajdzie wiele ciekawych restauracji. Dla osób, które poszukują zdrowego sposobu odżywiania się, polecam https://bedietcatering.pl/gdansk/. Dowożą porcjowane posiłki pod wskazany adres i na określoną godzinę