Targunie w Katowicach

09:51


Ten neologizm nasunął mi się na myśl jak tylko przekroczyłam próg hali w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach. 23 Międzynarodowe Targi Turystyki Spa Sprzętu Turystycznego i ŻeglarstwaGLOBalnie okazały się bowiem imprezą niewielką. Z zagranicy przybyli Słowacy pod wodzą niezmordowanego jeśli chodzi o inwencję i zapał Janka Bośnovica, dyrektora Narodowego Centrum Turystyki Słowackiej w Polsce i Czesi.


Były też Tunezja i Republika Dominikańska. Poza tym kilka hoteli i kempingów z Włoch.



Natomiast Polskę reprezentowały rzeczywiście okazale regiony: Mazowsze, Śląsk, Lubelskie, Świętokrzyskie, Łódzkie i Małopolskie z czerwonymi koralami. Moim zdaniem te korale to najkapitalniejszy reklamowy gadżet, jaki kiedykolwiek został wymyślony w przez regionalne organizacje turystyczne.


Tym razem jednak najlepiej pokazał się Piotrków Trybunalski, który jako miasto partnerskie targów stanęło na wysokości zadania. Duże stoisko odbiegało konwencją od standardowych konstrukcji ozdobionych fotosami. Tutaj zdjęcia zastąpiły makiety domów imitujące starówkę.


Na jej rynku para w mieszczańskich strojach częstowała krówkami - ciągutkami, o niebo smaczniejszymi od milanowskich. Miałam okazję skosztować lokalne piwo, ciemny Koronny Lager. To jubileuszowe piwo na 800-lecie istnienia miasta bardzo mi zasmakowało.


Ciekawie zaprezentowały się Mazury Zachodnie z ogromną makietą odremontowanego Kanału Elbląskiego - można było zobaczyć całą drogę wodną!


Zabrakło mi spotkań biznesowych dla branży - był tylko, słaby zresztą program artystyczny. Natomiast pojawił się Aleksander Doba, Podróżnik Roku 2015 National Geographic, który jako pierwszy w historii przepłynął samotnie kajakiem Atlantyk.


Jak wspomniałam jednak, targi były skromne - 200 wystawców spokojnie zmieściło się w jednej hali, aczkolwiek przestronnej i bardzo dobrze klimatyzowanej.


Trzeba przyznać, że Centrum to udana inwestycja, ze sporą przestrzenią do zagospodarowania na wielu poziomach, dobrze doświetlone i nagłośnione. Z czyściutkimi toaletami i zieloną trawką za drzwiami. W pobliżu znajduje się Muzeum Śląskie, a i centrum miasta oraz dworzec odległe są o 10 minut piechotą. Tylko dlaczego w budynku nie można zlokalizować wind? Trudno wymagać od wystawców, aby ciężkie toboły znosili po stromych, niewygodnych schodach!
Minusem samej imprezy było natomiast rozdawanie nagród "do kotleta", czyli podczas bankietu. Naturalnie, takie rozwiązania są praktykowane, ale tylko wtedy, gdy nad stołami góruje dobrze oświetlona i nagłośniona scena. Natomiast organizatorzy nie wiedzieć czemu nagrody rozdawali gdzieś w kąciku, przy drzwiach, a że tych nagród było mnóstwo (pytam się po co?) i trwało to blisko godzinę, gdzieś po kwadransie większości bankietu znudziło się śledzenie tego smutnego spektaklu i ruszyli szturmem do stołów. Co i ja uczyniłam, bo katering był dobry.
Moja relacja z targów tradycyjnie na stronie Rzeczpospolitej
http://turystyka.rp.pl/artykul/1315709.html

Zobacz również:

0 komentarze