Marilyn Monroe z tatuażami w Spello

23:01

Zacznę przewrotnie, od Asyżu. Opuszczając Bazylikę Górną (tę ze słynnymi freskami Giotta ilustrującymi życie św. Franciszka) być może zauważyliście na zielonym placu przed świątynią figurę jeźdźca? Jeśli nie, to poniżej zamieszczam plakat z rzeźbą na pierwszym planie:
Przedstawia zdrożonego jeźdźca na równie wycieńczonym koniu. Jest nim młody Franciszek Bernardone wracający z wyprawy wojennej, na którą wyprawił się w pięknym rynsztunku i z jeszcze piękniejszymi marzeniami o zwycięstwie i sławie. Niestety starcie zbrojnych Asyżu i Perugii na polach pod miejscowością Collestrada w 1202 r. zakończyło się sromotną porażką tych pierwszych. Franciszek zaś zostaje na rok uwięziony w lochach Perugii. Dlatego do rodzinnego miasta przybywa całkowicie przegrany, co ilustruje dobitnie, ale zarazem wzruszająco rzeźba (za trzy lata do młodego człowieka z malowanego krzyża w kościółku św. Damiana przemówi sam Chrystus prosząc, aby ten odnowił Jego kościół. Chłopak zaś zrzuci szaty przed biskupem i całym miasteczkiem, aby tym symbolicznym gestem odciąć się od przeszłości i rozpocząć rewolucyjne wręcz dzieło naprawy kościoła od podstaw. W ten sposób rodzi się najpiękniejszy w dziejach święty - Franciszek z Asyżu).
Autorem opisywanej przeze mnie brązowej rzeźby jest zmarły w 2009 r. mieszkaniec Spello, miasteczka położonego, podobnie jak Asyż na zboczach góry Subasio, tyle, że na przeciwnym jej krańcu - Norberto Proietti, znany światu sztuki jako Norberto (tak sygnowane są jego rzeźby i obrazy).
Jego galerię, właśnie w Spello, gdzie się urodził w 1927 r. odkrywam przez przypadek przemierzając to śliczne miasteczko w górę i w dół, nie bez zadyszki.
Mój wzrok przykuwa zza szyby tak zaskakująca w średniowiecznym otoczeniu seksowna postać Marylin Monroe. Na dodatku z tatuażem!
Zaintrygowana, przekraczam próg sanktuarium sztuki i zaraz natykam się na nietypowy wizerunek królowej Elżbiety II:
Przechodząc przez kolejne, urządzone ze smakiem pokoje galerii dowiaduję się, że Norberto był twórcą wszechstronnym, chętnie flirtującym z różnymi technikami, formami i tematyką:
Kojarzony jest przede wszystkim jednak za sprawą swojej uroczej serii naif, przedstawiającej uwijających się niczym mróweczki lub spacerujących franciszkańskich mnichów w odrealnionej, niemal baśniowej umbryjskiej scenerii.
Ich figurki są nieproporcjonalnie małe w stosunku do służącej im za tło architektury.
Ta z kolei zdaje się wyolbrzymiona, wręcz gigantyczna.
Mnisi na olejach Norberto są radośni i wolni "niczym ptacy". Zupełnie jak św. Franciszek i jego towarzysze. Nieskażeni cywilizacją konsumpcji, przemocy, zawiści i samotności, którą sami sobie zafundowaliśmy.
Sam Proietti nie miał artystycznego backgroundu - był jednym z pięciorga dzieci pośrednika w handlu bydłem i oliwą z oliwek. Na jego postrzeganie świata miał jednak decydujący wpływ pobyt u wuja w Rzymie, gdzie z jednej strony poznał zabytki Wielkiego Miasta, z drugiej zetknął się z brutalnością życia w dzielnicy naznaczonej przemocą i działalnością przestępczą. Wrażliwy chłopak nie wytrzymał tej konfrontacji i wrócił do kameralnego Spello. W rodzinnym mieście otworzy po latach laboratorium sztuki i zyska uznanie krytyków.
O mojej wakacyjnej wizycie w Spello piszę w najnowszym numerze National Geographic Traveler. Koniecznie przeczytajcie:
(Zdjęcia: własne autorki, https://www.catawiki.com/de/l/80209819-norberto-proietti-1927-2009-la-sartoria)

Zobacz również:

0 komentarze