Bizony w Kurozwękach, grotołażenie i kielecka róża.
01:35
Już się pakuję w kolejną podróż - "nie długą, nie krótką, lecz w sam raz". Jutro wsiadam do Polskiego Busa w kierunku do Kielc, które będą moją bazą wyjściową. Kielce kojarzą mi się... z pracą dyplomową na polonistyce. Onegdaj (czasy wydają mi się raczej odległe), wymyśliłam sobie, że pisać ją będę na temat dramatu Stefana Żeromskiego "Róża". Właściwie nieznane dzieło o rewolucji 1905 r., nie doczekało się żadnej dotąd monografii, a tu ja nagle postanowiłam sobie, że ją popełnię, uzupełniając opus o dzieje sceniczne sztuki (nota bene z założenia niescenicznej!). Gwoli ścisłości bowiem, pisałam pracę z teatrologii. Pominę prowadzone z promotorem spory, który uważał, że do pracy wybrałam sobie wyjątkowego "gniota", z czym do tej pory się nie zgadzam, choć z pewnością też "Róża" najwyższym lotów dziełem nie jest. Ma jednak ciekawe fragmenty - chociażby udaną aluzję do "Dziadów" Mickiewicza i sceny na miarę malarstwa Goyi. Dramatowi Żeromskiego zawdzięczam właśnie pierwszą wizytę w Kielcach, gdzie przyszły pisarz wyjątkowo intensywnie pobierał nauki - powtarzając niejednokrotnie klasy. Ten okres zawrze w książce "Syzyfowe prace"... Tyle o Żeromskim, teraz w szkole już zapewne wybitnie nielubianym (pewnie dlatego, że sami nauczyciele mają z nim kłopot!). Z Kielc, gdzie zajrzę do rezerwatu Kadzielnia, ruszę w objazd świętokrzyskiego. Czekają mnie zejście do Jaskini Raj, nocleg na zamku z Sobkowie, rodzime Carcassone w Szydłowie, bezkrwawe polowanie na bizony w Kurozwękach i sabat czarownic na Łysej Górze, o ile mnie do niego dopuszczą :) A to wszystko dzięki Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Świętokrzyskiego, która mnie zaprasza.
0 komentarze