Ukraść fasolę i zostać za to świętą? A jednak. Św. Zyta z Lukki, na codzień służąca w domu rodu Fatinellich była niczym Robin Hood, tyle że w spódnicy. Zabierała bogatym, czyli swemu chlebodawcy, aby dawać biednym. Co ciekawe, mimo nader aktywnej działalności na tym polu nigdy nie została złapana na gorącym uczynku, co było zasługą zdecydowanie jej przychylnych Czynników Wyższych. Raz bowiem, gdy wyniosła z domu należącą do swojego pana pelerynę, aby okryć nią zmarzniętego nędzarza, ta część garderoby w cudowny sposób, za sprawą Anioła Stróża, wróciła do niej. Po raz drugi, kiedy z kolei wyczerpała nader obfite zapasy fasoli gromadzone w domu na sprzedaż, gdyż rozdała je wszystkie potrzebującym, znów w ponadnaturalny sposób zostały one uzupełnione. I to z 50- kg nadmiarem! Uwielbiam czytać żywoty świętych, których wiara rzeczywiście potrafiła przenosić góry. Nasza, w porównaniu z nimi, jest taka mikra i słaba! A czytam sobie o św. Zycie nie bez przyczyny, bo oto dziś właśnie będę opowiadać o Toskanii w Cafe' Niespodzianka już o godz. 18 na drugim już spotkaniu podróżniczym kobiet, organizowanym przez zaprzyjaźnione biuro podróży Ciao Italia. Moją opowieśc zacznę zapewne od ulubionej Lukki, gdzie również w 1845 r., a więc za czasw dominacji Burbonów, odbyła się ostatnia egzekucja z gilotyną w roli głównej. Wracając zaś do św. Zyty, jej (prawie) nietknięte zębem czasu szczątki można oglądać w Chiesa S. Frediano, wystawione na widok publiczny w szklanym sarkofagu.
Więcej Miłe Panie i Panowie bardzo mili też będą się mogli dowiedzieć na samym spotkaniu, gdzie włoskiego jadła i napoju z procentami nie zabraknie. https://www.facebook.com/events/760649607362836/
0 komentarze