Rzym: dlaczego Bernini postawił obelisk na słoniu?
03:42Słoń dźwigający na grzbiecie kolumnę pokrytą hieroglifami - będąc w Rzymie dokładnie przyjrzyjcie się temu pomnikowi na tyłach Panteonu. Zwierzę wydaje się oddane idealnie dłutem Giovanniego Lorenza Berniniego - tego samego, który kierował budową Bazyliki św. Piotra, tworząc dla niej słynny Baldachim i tron oraz kolumnadę obejmującą Plac św. Piotra. Mamy wrażenie, że ogromne uszy zaraz się poruszą, podobnie jak trąba skierowana w stronę niby-siodła. Ale wciąż nie widzicie najważniejszego? Dlaczego ogonek słonia bezwstydnie odsłania siedzenie i w którą stronę jest ono skierowane? A to ci historia, którą koniecznie muszę opowiedzieć.
W 1665 r. w ogrodzie klasztoru Dominikanów sąsiadującym z należącym zresztą do tego zgromadzenia do dziś, średniowieczną Bazyliką Santa Maria sopra Minerva znaleziono niewielki, bo pięciometrowy obelisk. Był jednym z wielu, jakie zdobiły przed wiekami istniejące tu Iseum, znacznych rozmiarów miejsce kultu poświęcone importowanym z Egiptu bóstwom, Izydzie - bogini płodności i rodziny oraz jej towarzyszowi, Serapisowi.
Zajmujący wówczas tron papieski Aleksander VII zdecydował, że obelisk stanie przed kościołem z Minerwą w nazwie. Na stworzenie odpowiedniej bazy trzymającej kolumnę rozpisano konkurs. W artystycznych środowiskach Rzymu zawrzało od emocji. Do rywalizacji włączył się też ksiądz z tutejszego zgromadzenia, dominikanin Domenico Paglia czyli Dominik Słoma. Zaproponował, aby obelisk postawić na sześciu kamiennych pagórkach, jakie figurują w herbie rodu Chigi, do którego należał papież. Na każdym rogu miał warować pies - odwołanie do nazwy zakonu: Domini canes, czyli 'psy Pańskie". Aleksander jednak projekt o dziwo odrzucił - nie chciał autopromocji, a ponadczasowego symbolu Boskiej Mądrości. Zaproszono więc do współpracy uznanego już Berniniego, a ten sprytnie nawiązał do bardzo poczytnej wówczas powiastki Francesca Colonny "Hypnerotomachia Poliphyli". Sprytnie, bo to dziełko posiadał w swojej biblioteczce sam papież-erudyta. Bernini zaczerpnął projekt z jednej z ilustracji do książki, pokazującej słonia z obeliskiem na grzbiecie.
Tym razem papież przychylnie odniósł się do projektu i wtedy zawistny Ojciec Paglia ruszył z ofensywą. - Żaden ciężki obiekt nie może się wznosić nad pustą przestrzenią, gdyż nie będzie to konstrukcja trwała! - wypalił. Celnie. Papież się przestraszył i kazał Berniniemu dodać do rzeźby "wzmocnienie" w postaci klocka pod brzuchem słonia. Na nic tłumaczenia Berniniego, który przecież już w swojej Fontannie Czterech Rzek na Placu Navona udowodnił, że jest to możliwe. Bernini był zrozpaczony. Aby jakoś zamaskować ewidentnie pobrzydzające całość rozwiązanie dodał słoniowi bogate siodło. Wszystko na nic. Prześmiewczy Rzymianie zaraz obdarzyli rzeźbę niepochlebnym przydomkiem "Świnki Minerwy" - Porcino di Minerva, która do naszych czasów uległa modyfikacji językowej do przyjemniejszej wersji "Kurczaczka Minerwy: - Pulcino di Minerva. Bernini jednak nie odpuścił Dominikaninowi - stąd rzeźba słonia ma odsłonięty zadek, z ogonkiem zdecydowanie z boku. To pokazuje, jak głęboko "w tyle" Bernini miał mieszkającego przecież w tym klasztorze Dominikanina - "mąciciela". Ten dosadny gest przywołuje mi na myśl jakże porywczych neapolitańczyków nie bez przyczyny - Gianlorenzo urodził się pod Wezuwiuszem.
Przy okazji warto wyjaśnić skąd sama Minerwa, starorzymska bogini mądrości, nauki u sztuki w nazwie chrześcijańskiej świątyni? I dlaczego jest to kościół Najświętszej Maryi Panny ponad Minerwą. Wyjaśnienie jest proste - miał powstać na gruzach dawnej świątyni córki Jowisza i Junony, choć ostatnie badania wskazują, że ta świątynia znajdowała się jednak nieco dalej, pod dzisiejszym kościołem św. Marty.
Minerveo to jeden z moich ulubionych, rzymskich pomników. "Wpadłam" na niego w zeszłym tygodniu, dosłownie biegnąc z grupą przez barokową część Wiecznego Miasta, bo jak zwykle plan marszruty jaki zażyczył sobie Klient okazał się karkołomny. Dlaczego jednego dnia ludzie chcą zobaczyć CAŁY RZYM, a potem płaczą, że to tak dużo??? Jedna z pań nawet pytała zdziwiona:
Dlaczego nie objedziemy miasta autokarem "wsiądź i wysiądź"? W ten sposób zaliczylibyśmy w godzinę cały Rzym.
0 komentarze