Mury Lukki - wypocznij w parku i spotkaj ducha

23:57


10 potężnych bastionów spinają kurtyny murów z czerwonej cegły długich na 4 m i wysokich na 12 m. Swoimi mocarnymi ramionami opasują troskliwie historyczną część toskańskiej Lukki. Wzniesiono je jako system fortyfikacji obronnej między XVI i XVII w., podobnie jak w wielu innych włoskich miastach, ale tylko tutaj dotrwały do dziś w idealnym praktycznie stanie, przez co robią niesamowite wrażenie. Zza nich wyglądają korony drzew i dachy wyższych kamienic oraz wieże kościołów zapraszając, aby przejść przez jedną z bram i odbyć podróż do przeszłości. Takie przynajmniej ja mam zawsze wrażenie - zupełnie, jakbym przekraczała granicę dwóch światów - współczesnego mi i minionego. Dlatego chwalę sobie przewodników miejskich rozpoczynających oprowadzenie turystów właśnie od korony murów. Nikt tu na nie nie musi się wspinać dzięki królowej Etrurii i księżnej Lukki, Marii Ludwice Burbon, która postanowiła przekształcić dawną przestrzeń militarną w ogromny park zawieszony nad miastem. Na bastionach, na które prowadzą wygodne podejścia powstały ogrody połączone szeroką na wiele metrów wstęgą alei wysadzanej platanami, wiązami i tulipanowcami amerykańskimi. Staraniem władz miasta, które powołały specjalną jednostkę do opieki nad tym wyjątkowym zabytkiem (Opera delle Mura) - koncepcja murów-parku przetrwała chyba w niezmienionym bardzo kształcie do dziś. Przed miesiącem, gdy gościłam w Lukce, postanowiłam skorzystać z dobrodziejstw jedynego w listopadzie dnia bez deszczu i wybrałam się na spacer po murach. Ze mną zaś chyba, w tamto słoneczne, ciepłe popołudnie większość mieszkańców.


Znaczna część z nich się przechadzała, ale byli też biegacze i rowerzyści korzystający z dwóch kółek, również na starym mieście.


 Jego meandrujące i wyjątkowo wąskie uliczki pozwalają bowiem na wjazd tylko małych samochodów. Stąd nie dziwi widok wprawnie pedałujących lukkijczyków - nawet w deszczu. Wtedy jeżdżą trzymając jedną ręką kierownicę, a drugą rączkę rozpiętych nad ich głowami, parasoli. Wybrane sklepy prowadzą sprzedaż parasoli zaopatrzonych w specjalną rączkę umożliwiającą właśnie taką ekwilibrystykę. Rowery często wyposażone są w siedziska dla maluszków, niektóre nawet w więcej niż jedno, a w dodatku jeszcze koszyk na zakupy:


Wracając do spaceru po murach - przewodnicy mogą z ich wysokości doskonale wskazać wszystkie turystyczne atrakcje miasta: wieżę Guinigi z charakterystycznym szczytem porosłym... drzewami, kościół św. Frygidiana eksponujący zmumifikowane szczątki św. Zyty, katedrę kryjącą w sobie bezcenne Volto Santo - rozpiętą na krzyżu postać Chrystusa o twarzy podobno najbliższej oryginału oraz marmurowy sarkofag "miłości aż po grób" wykonany przez Jacopo della Quercia dla pięknej Ilarii del Carretto...



 Zabytków ma Lukka tak wiele, że teraz nie sposób je wymienić. Natomiast kusi też druga strona murów, 75 zadbanych hektarów zielonych łąk pociętych wspomnieniami po fosach - tu można się na przykład rozłożyć na trawie z piknikiem.


O pełni księżyca natomiast trzeba bardzo uważać wybierając się na spacer po murach. Nadbiegający z oddali hałas oznajmia bowiem przybycie Lucindy Mansi w płonącej ogniem piekielnym karecie. Nie obawiajcie się - nic wam nie zrobi, choć jej krzyki przyprawiają o palpitacje serca, tylko przemknie pędem tuż obok. Musi wszak odbyć swój tour po murach i dotrzeć do jeziorka w Ogrodzie Botanicznym, gdzie jej pojazd wpadnie w odmęty. Jak głosi lokalna legenda, Lucinda, dama szlachetnego rodu i olśniewająco wręcz piękna znana była w Lukce ze swoich miłosnych przygód. W zamian za obietnicę wiecznej młodości sprzedała duszę diabłu, a ten, pewnej nocy przybył do niej nocą pod postacią powabnego młodzieńca. Omamiona dama bez obaw wsiadła do karocy, a wtedy pojazd zamienił się w płonącą pułapkę i pędem ruszył do przodu, po murach, dotarł do wspomnianego stawu i z impetem do niego wpadł. Była to bowiem jedna z bram piekielnych...


Zobacz również:

0 komentarze