Hotel z widokiem na Historię
03:05
Gdyby mury stołecznego Hotelu Victoria Sofitel potrafiły
mówić, rzeczywiście miałyby co opowiedzieć. Jego szara bryła w kształcie litery
H przez 38 lat zdążyła się już bowiem wpisać w pejzaż Warszawy. Na początku budziła chyba
co najmniej kontrowesje – wcześniej na tym miejscu stał bowiem eklektyczny
Pałac Kronenberga, który harmonijnie komponował się z resztą zabudowy przy
ówczesnym placu Małachowskiego. Projekt hotelu autorstwa polsko-szwedzkiego
zespołu architektów (Zbigniewa Pawelskiego, Leszka Sołonowicza, Andrzeja
Dzierżawskiego, Dereka Frasera, Kurta Hiltina), działających pod szyldem
szwedzkiej firmy Skanska Cementgjurterjet był natomiast typowym dziełem epoki PRL,
czyli po prostu „pudełkiem”. Jednocześnie to dzieło, wzniesione jeszcze w
czasach dobrej koniunktury rządów ekipy Edwarda Gierka, miało być „wizytówką”
nowej Warszawy, niejako dowodem jej otwierania się na zachodnią modę – tak długo
negowaną przez mocno czerwony system. Mamy więc w bryle zawarte pewne
rozwiązania jak na tamte czasy nowoczesne, jednak nie da się ukryć, że urodą
ona i tak nie grzeszyła. Jednak centralne położenie i właśnie ten powiew „Zachodu”,
widoczny od początku w wystroju wnętrz i zdecydowanie lepszej niż w większości
PRL-owskich hoteli obsłudze sieci InterContinental sprawiły, że do Victorii
ciągnęli zarówno zagraniczni goście z dolarami, jak i filmowcy. Po wyłożonych
wykładziną, długich korytarzach przechadzali się lub wręcz ganiali bohaterowie
takich kultowych obrazów, jak „O7 zgłoś się”, „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”,
„Kingsajz” czy „Wielki Szu”. Okna Victorii stały się też najlepszą miejscówką
podczas słynnej, papieskiej Mszy św. na pl. Zwycięstwa, kiedy Jan Paweł II
przebudził zgromadzone tłumy jednym zdaniem” Niech stąpi Duch Twój i odnowi
oblicze Ziemi, tej Ziemi” – z silnym akcentem położonym na „tej”. Pamiętam te
słowa trochę przez mgłę, bo nie dane mi było naturalnie oglądać Ojca św. z
klimatyzowanych pokojów hotelowych, ale stojąc w skwarze, który dopadał również
pod drzewami ogrodu Saskiego, utrwaliłam w pamięci niczym stopklatkę obraz
Victorii. Majestatycznie górowała nad placem, lśniąc w słońcu. Trzy lata
później Warszawą wstrząsnęła sensacyjna wiadomość – to właśnie w Victorii
dokonano zamachu na Palestyńczyka Abu Daouda, zajmującego zresztą apartament
prezedencki. Był on podejrzewany przez Mossad czyli izraelski wywiad o udział w
zamachach w Monachium, kiedy to radykalna organizacja palestyńska Czarny
wrzesień uprowadziła podczas olimpiady w 1972 r. 11 izraelskich sportowców (
przy okazji polecam książkę Georgesa Jonasa „Monachium- zemsta”. Hotel Victoria
mógłby też opowiedzieć o krzyżach z kwiatów i zniczy, które układaliśmy na
płytach placu Zwycięstwa podczas wojny polsko-jaruzelskiej. I o
szaro-niebieskich sukach policyjnych, wspomaganych armatkami wodnymi, które w
razie potrzeby jednym strumieniem wody potrafiły rozpędzić przeciwnych
wojskowej „wadzy”. I o Mszy św. za poległych w katastrofie smoleńskiej… Dziś
hotel Victoria przeżywa, rzec można drugą młodość. Już jako Sofitel poddawany
jest systematycznemu liftingowi. W ubiegłym tygodniu gościłam dwukrotnie w jego
wnętrzach poznając dyrektora – człowieka z prawdziwą wizją. Oprowadzała mnie po
nim Karolina Gochnio – według mnie jedna z najlepszych specjalistek ds. PR w
hotelach. Lobby w ciepłych beżo-brązach, z kapitalnymi, futurystycznymi lampami,
które zwieszają się z sufitu. Lampy w całym hotelu są zresztą jego mocnym,
designerskim punktem. A jedzenie w Brasserie – z lunchem za jedyne 35 zł od
osoby?
O tym wszystkim napisałam szerzej na stronie Hotele niebanalne, bo hotel Victoria Sofitel przy dzisiejszym pl. Piłsudskiego absolutnie do takich należy.
O tym wszystkim napisałam szerzej na stronie Hotele niebanalne, bo hotel Victoria Sofitel przy dzisiejszym pl. Piłsudskiego absolutnie do takich należy.
1 komentarze
Bardzo ciekawy hotel.
OdpowiedzUsuń