Magda. Głos Pokolenia przyćmiony piwem

21:41


Za tydzień minie 70. rocznica kapitulacji Powstania Warszawskiego. Piszę celowo z błędem, bo dla mnie to Wydarzenie najnowszej historii Polski powinno być pisane dużą literą, nie małą. Duże litery są wyrazem szacunku... Pewnie ta rocznica minie w mediach ogólnopolskich bez echa bo kilku smutnych pseudożurnalistów będzie się wyżywać na piwie Ciechan, jakby był to teraz, zwłaszcza w obecnej sytuacji geopolitycznej temat najważniejszy. Chrońmy LGBT, pokażmy, że nie jesteśmy homofobami, bo inaczej Europa będzie nas miała za konserwę - argumentował wczoraj w Wiadomościach jakiś pryszczaty młodzian. A ja bym go chętnie zaprosiła na kolejne targi ITB w Berlinie, jedne z największych targów branży turystycznej na świecie, które co roku odbywają się nad Sprewą. Hektary betonowych hal zapełniają stoiska prezentujące ofertę krajów z całego świata i  organizacji różnej maści. Jako wysłanniczka mojej ulubionej gazety podczas ostatniej edycji imprezy szukałam z ciekawości, wcale nie tak reklamowanych przez biuro prasowe ITB, stanowisk branży LGBT. I w końcu znalazłam... dwa piętra poniżej reszty ekspozycji. I jak wypada w tym kontekście tolerancja niemiecka? Ale ja nie o tym. Co roku, w czasie "powstaniowym" szukam lektur na temat, ale rzadko, coraz rzadziej znajduję książki rzeczywiście wartościowe, które nie wpisywałyby się w ograny już schemat "bić się czy nie bić". Szukając prezentu urodzinowego dla mojej Cioci, która jako śliczna nastolatka budowała barykadę, aczkolwiek czynnego udziału w Powstaniu nie brała - decyzją mojego Dziadka, Jej Ojca, który sam był bardzo wysoko postawiony w hierarchii konspiracji - trafiłam przypadkowo na rzecz niezwykłą. Zaintrygował mnie już sam tytuł "Magda. Pożegnanie z pokoleniem". Nazwisko autora - J.B. Poznanskiego nic mi nie mówiło, więc zaraz zerknęłam na czwartą okładkę, aby dowiedzieć się, że jest matematykiem, tłumaczem "Narkotyków" Witkacego i prozy Brunona Szulca mieszkającym w Anglii, synem Irki i Staszka - nie potrzebowałam informacji, że walczyli w Powstaniu Warszawskim.  Ja to wiedziałam i już sięgałam po portfel. Książkę moja Ciocia "połknęła" chyba w jeden dzień, Mama, choć nadal zapracowany adwokat, chyba w dwa wieczory, mimo, że tom liczy ponad 300 stron. Ja w połowie książki musiałam zrobić sobie pauzę na refleksję. I skończyłam przed godziną, o 5 rano. Wbrew oczekiwaniom nie pokuszę się o recenzję, choć podkreślę z mocą, że warto było zarwać noc! Oto garść cytatów:
"W czasie Powstania Brytyjczycy zablokowali nam dostęp do ich radiostacji. Nie mieliśmy własnych. Wszystkie depesze szły przez nich, Powiedzieli, że wznowią, jeśli podamy im nazwiska adresatów. Nasi najpierw odmówili: czuli, że za tym coś stoi. Ale w końcu ustąpili (...). Oczywiste, że nie mieli wyboru, ale te fale aresztowań po wojnie, te procesy, wyroki śmierci, które rozbiły konspirację, to nie był przypadek; to nie byla legendarna NKWD, która w kilka miesięcy dokonała tego, co nie udało się Gestapo przez całą wojnę. To byli nasi sojusznicy". "Anthony Blunt, Kim Philby, Guy Burgess, Donald Maclean, John Caincross. Piątka z ulicy Barskiej? To były pionki, zasłona dymna po to, żeby dziennikarze i inni mieli zajęcia dzieleniem zapałki na ćwiartki - kto, kiedy, jak i po co. Zdrada była wszędzie. W Cambridge, na Oxfordzie, gdzie Wolińska wraz z mężem znalazła po 68. schronienie, w rządzie, sztabie, BBC, fabryce kłamstw i pomówień. Orwell pracował tam w czasie wojny w pokoju 101. Tam wpadł na pomysł Wielkiego Brata i Ministerstwa Prawdy". "Michał Praga pamiętał, jak lata po wojnie, w sześćdziesiątym którymś roku, przyjechał z kraju do Duke'a (uniwersytetu - AKŁ) kolega. W czarnej skórzanej kurstce a' la Brecht ściągniętej żołnierskim paskiem, z petem w zębach krzyczał w Michała w domu, pieklił się, wymachiwał pięścią jakby trzymał w garści naładowanego nagana, że on dla rewolucji własną matkę by zastrzelił (...). Po Noblu przyjechał prywatnie na Duke'a, fetowali go dookoła (...). Na pożegnalnej kolacji (...) student (...) zwrócił się do niego:
- Czy pan wie, że w Warszawie krążyła po naszej szkole pana książka, "Zniewolony umysł", bez okładki, przechodziła z rąk do rąk. Czytaliśmy w pośpiechu, ukradkiem. Tłumaczył pan w niej, dlaczego tylu pisarzy po wojnie poszło na służbę reżimowi, że oczarował ich idealizm, byli ukąszeni Heglem. Mój ojciec pochwalił, że to ciekawa książka, ale autor mógł dać lepszy tytuł (...) "Zeszmacony charakter". (...) Pan pisał w "Zdobyciu władzy"o tym, jak porucznik AK walił z peemu w tłum kobiet i dzieci, gdy próbowały przebić się przez jego barykadę. Przecież to nieprawda!
 - To licencja poetycka (przyznał poeta - AKŁ)
- A to, że był pan w konspiracji, to metafora?
- Wydałem tomik poezji w podziemiu.
- A na łapankach salutowali panu i przepraszali za kłopot, bo okazywał pan im swój litewski, sojuszniczy paszport?"
"Nigdy nie zapomnę tamtej Wielkanocy, w czterdziestym trzecim. Tu szalał Szatan. Dziewiętnastego kwietnia, w przeddzień urodzin Hitlera. To miał być prezent dla niego - popiół i dym, krew i ból... Cały naród spalony - tu, w tym pięknym mieście! (...) Psy do dziś na zwykłych ludziach wieszają, że na karuzeli się bawili. Bzdury. To nie oni mają obowiązek posypywać głowy popiołem (...)."
Frapująca książka, tylko dlaczego redakcja tak fatalna? Nierzadko wynikająca również z marnej wiedzy pani "poprawiaczki". No bo kto tłumaczy licentia poetica na "licencję poetycką"? Ale ograniczone redaktorki to teraz plaga również pierwszoligowych wydawnictw. Opłacane marnie, w dodatku "krewne królika" nie spełniają podstawowych kryteriów wymaganych na tym stanowisku. Onegdaj, bo nie teraz. Teraz im gorzej mówimy i piszemy po polsku tym bardziej jest cool. Skarżyła mi się niedawno sąsiadka pisząca właśnie pracę finałową na studiach podyplomowych, że pani profesor co prawda zachwycona jest jej dziełem, tylko ma jedno zastrzeżenie -  praca napisana jest zbyt "literackim" językiem. Ale to temat na osobny post...

Zobacz również:

1 komentarze

  1. Droga Pani Anno. Jeszcze raz, po trzech latach, wracam do Pani tekstu o Magdzie. Dziekuje serdecznie z glebi serca. Z wyrazami szacunku, JB Poznanski

    OdpowiedzUsuń