Toskańskie Pamukkale z filmikiem własnej produkcji
01:41
Gdy kilka lat temu przyjechałam do
Pamukkale, tureckiej miejscowości położonej w dolinie Cürüksu, termalne źródła
były akurat… wyłączone. W półkolistych basenach, schodzących tarasami w dół po
zboczu smutno połyskiwały resztki wody, w której odbijały się promienie
zachodzącego słońca. Kilku nieprzekonanych turystów brodziło gołymi nogami w
tych kałużach. Inni próbowali robić zdjęcia, ale najwyraźniej nie osiągali
spodziewanego efektu, gdyż szybko chowali aparaty do toreb. Obraz Pamukkale
przed sezonem w zestawieniu z utrwalonymi w pamięci filmami nie wytrzymywał
porównania. A ja tak chciałam na żywo zobaczyć te pulsujące od 14 tysięcy lat,
gorące źródła, których hektolitry wody, bogatej w związki wapnia i dwutlenek węgla
spływając w dół wzgórza utworzyły tak kapitalny efekt w postaci fantazyjnie
uformowanych osadów węglanu wapnia. To solidna, śnieżnobiała skała nazwana
jeszcze przez starożytnych trawertynem, była ongiś używana do wyrobu waz i
posągów. W Italii największe skupiska trawertynu znajdują się w dolinie
położonej poniżej Tivoli, skąd czerpany jest dla sektora budowlanego. To
właśnie z trawertynu wykonana jest słynna Fontanna Trevi, ale i cały plac w
Ascoli Piceno, co robi niesamowite wrażenie. Nie wiedziałam natomiast, że
trawertyn obecny jest też w Toskanii – trafiłam na niego zwiedzając Termy
Saturnia.
Po obejrzeniu luksusowego ośrodka spa podreptałam zaciekawiona za grupką ludzi, którzy owinięci tylko w ręczniki oddalali się w kierunku mało zachęcającej, wiejskiej dróżki porośniętej chaszczami. Gdy za nie zajrzałam, zwabiona dodatkowo pluskiem wody, moim oczom ukazało się jakby Pamukkale w miniaturze. Spod kamiennego domu tryskało termalne, gorące źródło, a w utworzonych przez wapienny osad basenach pławili się kuracjusze.
Po obejrzeniu luksusowego ośrodka spa podreptałam zaciekawiona za grupką ludzi, którzy owinięci tylko w ręczniki oddalali się w kierunku mało zachęcającej, wiejskiej dróżki porośniętej chaszczami. Gdy za nie zajrzałam, zwabiona dodatkowo pluskiem wody, moim oczom ukazało się jakby Pamukkale w miniaturze. Spod kamiennego domu tryskało termalne, gorące źródło, a w utworzonych przez wapienny osad basenach pławili się kuracjusze.
Wyglądało to wszystko
znacznie skromniej niż w tureckim "oryginale", a skała nie była biała lecz raczej szaro-bura, zgrana
kolorystycznie z przepaloną słońcem zielenią. Jednak fakt, że nikt nie „zakręcił
kurka” (szczerze mówiąc, nie wiem, jak to zrobiono w tureckim Pamukkale)
działał zdecydowanie na korzyść tego miejsca. Podobnie jak niepowtarzalne, toskańskie światło popołudnia, co oddaje ten filmik na moim FB: https://www.facebook.com/a.klossowska
0 komentarze