Mój sąsiad, rotmistrz Pilecki

13:01



Najpierw ogrodzono część zielonego pasa, który biegnie wzdłuż Alei Wojska Polskiego od placu Inwalidów do Placu Grunwaldzkiego. Potem za niezbyt szczelnym parkanem ruszyły prace ziemne. Niskie temperatury na pewien czas je wstrzymały. I wtedy dopiero na ogrodzeniu pojawiła się informacja, że na nim, na przygotowywanym właśnie postumencie stanie pomnik, jaki powinien tu być od dawna. Mojego sąsiada, rotmistrza Witolda Pileckiego. Naturalnie ktoś może wzruszyć ramionami - przecież UB rozwaliło go na długo przed tym, nim Ty byłaś w planach. Naturalnie. Natomiast na moim Żoliborzu czas zawsze biegł inaczej. Tu pewne wydarzenia tak zapadły w pamięć, że się nie przedawniły. Jak ostatnie lata naszego księdza Jerzego, którego nie ma z nami od 33 lat, a mimo to nadal jest tu obecny. Dlatego równie obecny jest Witold Pilecki, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, dobrowolny więzień Auschwitz, który do tego najstraszniejszego z obozów koncentracyjnych poszedł właśnie prosto stąd, z Alei Wojska. Tam, w Auschwitzu zbierał informacje na temat zbrodniczych aktów nazistów, ale i organizował ruch oporu. Po udanej ucieczce mógł wyjechać za granicę, mało tego, nawet dostał taki rozkaz. Jednak odmówił jego wykonania. Aresztowany przez komunistów, skazany w groteskowym procesie, skończył w anonimowym grobie z kulą w potylicy. Jak tylu innych naszych bohaterów.


Dziś odbyła się uroczystość odsłonięcia jego pomnika, w której uczestniczyły jego dzieci




oraz prawnuk, a także władze stolicy i przedstawiciele rządu z Mateuszem Morawieckim na czele.


Warszawę reprezentowała sama Hanna Gronkiewicz-Walc i trzeba uczciwie przyznać, jej przemówienie było wyjątkowo dobre. Takie, jak powinno być.
W niezbyt dużym, acz zbitym tłumie pojawiła się spora grupa z białymi różami i dwoma idiotycznymi transparentami o tym, że Pilecki nie dzielił społeczeństwa i nie siał nienawiści.


 Z charakterystyczną N.-ką w klapach liczyli, że pewnie znów uda im się tandetna prowokacja. Ale nie tutaj, nie na naszym Żoliborzu.


Odeszli w końcu jak niepyszni, ze zwiędłymi już kwiatami, które pokonał upał. Zabawne, bo wcześniej agitowali na Targu Śniadaniowym, w drugiej części Alei Wojska, ale tam dobra kuchnia wygrała z mierną polityką.
A my staliśmy dalej - w tle jesteśmy we trójkę, z Mamą i Ciocią (ja w spodniach w kratkę).



Zobacz również:

0 komentarze