Romulus, wino i wulkany w Castelli Romani
22:59
Tej wiosny i jesieni aż trzykrotnie, po kilka dni gościłam na Colli Albani. Wzgórza Albańskie położone na południowy-wschód od Rzymu (w tłumaczeniu polskim figurują jako Góry Albańskie), widoczne zresztą z miasta, to prawdziwa oaza zieleni, gdzie zasobniejsi w środki mieszkańcy stolicy chronią się w swoich willach i rezydencjach przed upałem, gdyż jest tu zdecydowanie chłodniej, a powietrze czyściejsze. W okresie między 600 tysięcy lat a 5000 lat wstecz wzgórza "pluły" lawą - na jej zastygłym jęzorze zbudowany został początkowy odcinek "regina viarum", królowej rzymskich dróg - Via Appia, dziś Via Appia Antica, w odróżnieniu od przebiegającej w pobliżu Via Appia Nuova.
Fragment lawy można oglądać w podziemiach Castrum Caetani, rezydencji przy via Appia Antica, którą kazał sobie wznieść papież Bonifacy VIII, Benedykt Caetani (1235-1303, na Stolicy Apostolskiej od 1294 r.) adaptując antyczny grobowiec Cecylii Metelli na wieżę obronną - dziś oba obiekty w dobrze zachowanej ruinie to must see starożytnego szlaku (zajrzyjcie do mojego tekstu o via Appia: https://italiannawdrodze.blogspot.com/2023/02/cecylia-zyskuje-twarz-dzieki-wirtualnej.html)
Ten tymczasowo uśpiony kompleks wulkaniczny nadal daje znać o sobie znać, o czym sygnalizują delikatnie ruchy sejsmiczne czy emisje gazów, dlatego znajduje się pod stałą obserwacją geologów i wulkanologów. W dawnych kraterach wulkanów powstały jeziora, w tym malownicze Lago di Albano:
Powulkaniczne zbocza porastają hektary winnic - Castelli Romani to najważniejszy obszar winiarski regionu Lacjum, a produkowany na wzgórzach trunek to prawdziwe "niebo w gębie". Castelli Romani obejmuje nazwą 13 miasteczek, właśnie castelli, które malowniczo obsiadły Colli Albani. I w tym miejscu warto cofnąć się do mitu założycielskiego Rzymu, a nawet jeszcze wcześniej. A zatem dawno, dawno, bardzo dawno temu jak opowiada starożytny historyk Tytus Liwiusz (zm ok. 17 r n.e.) w swoich przetłumaczonych i na polski, bardzo bajecznych "Ad urbe condita", "Dziejach od założenia miasta Rzym", bliźniaki Romulus i Remus urodziły się w miejscowości Alba Longa na Wzgórzach Albańskich. Byli synami westalki Rei Silvii i samego boga Marsa - wg wcześniejszej wersji legendy, poddawanej w wątpliwość zarowno przez Liwiusza, jak i Cycerona, zapłodnienie dziewicy nastąpiło, gdy pilnowała w świątyni wiecznego ognia, z którego niespodziewanie wysunął się ... fallus. Rea Silvia z kolei była córką Numitora, władcy Alba Longa, którego władzy pozbawił pazerny stryj dziewczyny, Amuliusz. Jak wiemy, gdy chłopcy dorośli, wykarmieni (bądź nie) przez wilczycę, Romulus zabił brata i założył Rzym w 753 r p.n.e.
Cofnijmy sie jednak jeszcze wcześniej, do czasu zdobycia Troi. Jednym z niewielu ocalałych z rzezi jest Eneasz, potomek samego Zeusa, który po wielu perypetiach opisanych w "Iliadzie" ląduje wraz z ojcem i synkiem na włoskiej ziemi. Tam zakłada miasto Lavinia, właśnie na wzgórzach Albańskich, a jego synek, Askaniusz - Alba Longa - obu widzimy na poniżym malowidle z Pompejów (zdj. Wikipedia):
I to z Alba Longa po upływie nieokreślonego czasu, w którym panowali również nieokreślonej liczby królowie albańscy, zostają wygnani Romulus i Remus. A ściślej skazani przez wuja na śmierć - to dzięki litości sługi wzruszonego losem kwilących niemowląt, lądują oni w szuwarach nad Tybrem. Tam znajduje ich wilczyca, badź, jak stanowi jeszcze inna wersja legendy... kobieta o nazwisku Lupa. Być może... prostytutka, bo określenie Lupanar odnosiło się w starożytności do tego przybytku rozpusty. Pisze o tym wszystkim Mary Beard, uznana na świecie filolog klasyczna, wykładowczyni w Newnham College w Cambridge w przetłumaczonej na polski, wartej przeczytania książce "SPQR", poświęconej dziejom starożytnego Rzymu.
Wracając do legendy, Alba Longa miała być stolicą 12 otaczających ją miasteczek na wzgórzach Albańskich. Dziś Castelli Romani jest też 13, a najważniejsze, najpopularniejsze z nich to Castel Gandolfo, wyrosłe na miejscu Alba Longa.
Na tym zdjęciu widać wejście do letniej rezydencji papieży, którą dzięki papieżowi Franciszkowi można teraz zwiedzać. Liczy 55 ha, a więc o 11 więcej niż Watykan, a oprócz pałacu i trzech willi posiada kilometry zadbanych ogrodów oraz gospodarstwo rolne, z którego część płodów ziemi sprzedawana jest w okolicznych miejscowościach. Bilet wstępu obejmuje zarówno komnaty pałacowe, jak ich obszary zielone - te ostatnie zwiedza się krążącym po żwirowych alejkach busikiem, a automatyczny przewodnik sterowany pilotem opowiada historię ogrodów w wybranym języku (niestety nie ma wersji polskiej). Mnie najbardziej wzruszyła ta jej część opowiadająca mało znany epizod z II wojny światowej, kiedy papież Pius XII przyjął w Castel Gandolfo tysiące uciekinierów z Rzymu. Kryli się oni w ruinach dawnej willi cesarza Domicjana, które i dziś można oglądać, a w łóżku papieża urodziło się aż 44 dzieci, gdyż wśród wygnańców były również kobiety w ciąży (zdjęcie: Castelli Romani Turismo DMC - FB):
Castel Gandolfo to urokliwe miasteczko pełne sklepików z żywnością regionalną, pamiątkami oraz restauracyjek i barów otulonych zapachem smakowitych, rzymskich potraw.
A widoki na jezioro Albańskie i okolicę są wręcz pocztówkowe. Jak również mnogość wydarzeń, jakich nie mamy w Polsce, jak choć Infiorata w Genzano (zdjęcie: Castelli Romani Turismo DMC - FB):
Wszystkie noce w Castelli Romani spędziłam w tym roku w jednym hotelu w miejscowości Grottaferrata. Bardzo polecam:
0 komentarze