Ungaretti jak Hemingway na wojnie znalazł natchnienie

11:17


Dzwoniąca w uszach cisza panuje w Parku Ungarettiego w Castelnuovo. Niczym oddech wstrzymany przed bitwą, która się zaraz rozpocznie.

Tędy biegła jedna z linii frontu I wojny światowej. Włosi do dziś określają ją  mianem wielkiej – Grande Guerra, choć przecież dwadzieścia lat po niej wybuchł globalny konflikt stokroć potężniejszy.
Nad kilometrami okopów, które w drugiej dekadzie ubiegłego stulecia przeryły również friulańską ziemię, miotała się między Adriatykiem a Alpami Julijskimi bora scura, wiatr dojmująco chłodny i silny, osiągający nawet 160 km/godz.
W jednym z tych okopów tkwił z dłonią zaciśniętą na karabinie młody, niespełna trzydziestoletni  Giuseppe Ungaretti, w przyszłości jeden z największych włoskich poetów XX wieku. Podobnie jak inny mistrz pióra, Ernest Hemingway wybrał wojnę jako wolontariusz.

Obaj panowie się raczej nie spotkali, choć działali w tej samej okolicy…


Ten artykuł w całości można przeczytać na stronie Podróże Rzeczpospolitej: http://www.rp.pl/artykul/235131,1079690-W-parku-poety.html, http://www.rp.pl/temat/9135.html
 Pragnę natomiast uzupełnić, że Park Ungarettiego  to pierwszy w Italii projekt, stworzony i zrealizowany przez Gianfranco Trombettę we współpracy ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Castelnuovo, a więc miejscowości w prowincji Pordenone, gdzie park się znajduje i wsparciem finansowym regionu Friuli-Wenecja-Julijska. Parco Ungaretti poświęcony jest poecie i właśnie temu wojennemu tomikowi wierszy. Żwirowe alejki, meandrujące pomiędzy kobiercami zielonej murawy, prowadzą do specjalnych miejsc pamięci: Wieży, Świętego Ogrodzenia i Sanktuarium. Ich nowoczesne formy z żelaza, kamienia i drewna doskonale korespondują z otoczeniem, a w każdym można przeczytać jeden z wierszy poety. Rozłożyste świerki i platany z charakterystycznymi dla nich łaciatymi, jakby poobdzieranymi pniami, konary drzew cachi uginają się pod ciężarem znanych i u nas szaronów, słodziutkich owoców o wyglądzie i konsystencji pomidorów.


Stojące niczym w żołnierskim szeregu donice z drzewkami pomarańczowymi zdobią tę część ogrodu, która przechodzi w taras zawieszony nad doliną rzeki Isonzo - nad jej wartkim nurtem stoczono aż 12 krwawych bitew! Pośrodku parku wznosi się XVIII-wieczna, otynkowana na biało willa, inspirowana wyraźnie stylem palladiańskim z charakterystycznymi kolumnami u wejścia. Jej wnętrze zaskakuje, ponieważ jest całkowicie puste, a ściany niemal odarte ze zdobiących ją niegdyś fresków.
W głównej sali, niegdyś zapewne balowej, dokonano niedawno sensacyjnego odkrycia. Podczas prac konserwatorskich światło dzienne ujrzały wyryte w murze rysuneczki stacjonujących tutaj żołnierzy

– toporna wersja Kamasutry, stworzona  niewprawną ręką raczej bawi niż gorszy czy ekscytuje. Zwłaszcza po kieliszku wybornego trunku z sąsiadującej z parkiem winnicy Castelvecchio.  

Zobacz również:

1 komentarze

  1. Zapamiętam sobie o parku i jak tylko będę we Włoszech, to nie omieszkam się go odwiedzić. :) (tak do 10 lat powinno się udać...)

    OdpowiedzUsuń