Lody truskawkowe z gorgonzolą. Festa della Repubblica
15:03
Pyszna była też pizza robiona na oczach gości przez neapolitańczyków.
No i wspomniane lody z lodziarni-cukierni Limoni - po nie ustawiła się chyba najdłuższa kolejka, w której i ja, łakomczuch stałam. Było przemiło, bo spotkałam wielu znajomych - przede wszystkim Jacka Moskwę z żoną, naszego najlepszego korespondenta TVP z Rzymu. Poznaliśmy się lata świetlne temu na... Placu rewolucji w Hawanie podczas słynnej papieskiej Mszy św. z Fidelem Castro. Zobaczyłam się też z legendą Instytutu Kultury Włoskiej, panią Renatą, która pamięta mnie jeszcze jako kilkulatkę przyprowadzaną przez Dziadka na spotkania Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Włoskiej.
Żył wówczas jeszcze Jarosław Iwaszkiewicz, z którym Dziadek bardzo się przyjaźnił. (http://italiannawdrodze.blogspot.com/2013/06/choc-iwaszkiewicz-kocha-wochy-wybraam.html?q=Iwaszkiewicz)
Była pani Anna Biolato, żona jednego z poprzednich Ambasadorów Republiki Włoskiej w Polsce, pana Luki. Za jego czasów na feście z okazji Święta Republiki tańczyło się na dziedzińcu Ambasady do późnej nocy! To były czasy! Pan Ambasador był współautorem, wraz z Tadeuszem S. Jaroszewskim, książki poświęconej Pałacowi Szlenkierów, gdzie mieści się właśnie włoska Ambasada.
Ale teraz, po dzisiejszej feście zorganizowanej z takim rozmachem, miałam wrażenie, że złote czasy Ambasady znów wracają.
Eleganckie przyjęcie - jedyny "mankament", że na stojąco, co bardzo boleśnie odczuły moje odnóżki w szpilkach, przeogromny wybór dań z pastą pod wieloma postaciami (ach, te tagliatelle w sosie pomidorowym z pulpecikami!), owoce morza i mnogość deserów.
Baaardzo dobrze się bawiłam!
0 komentarze