Pomarańcze z Hradec Kralove
11:03
Mama była przerażona i szybko wyprowadziła mnie ze sklepu. Ja nie mniej od niej.
Gdy wróciłyśmy do ośrodka i opowiedziała o całym zajściu znajomym, wzruszyli
tylko ramionami:’ Nie ma co się dziwić takiej reakcji! Przecież wtedy, w
sierpniu 68. roku nasze wojska pacyfikowały Praską Wiosnę!’. Ta próba
stworzenia socjalizmu z „ludzką twarzą”, z hasłami wolności słowa wypisanymi na
sztandarach została rozjechana gąsiennicami czołgów 300, a następnie 800
tysięcy Wojsk Układu Warszawskiego, a polska 2. Armia pod wodzą generała
Floriana Siwickiego operowała właśnie północno-wschodnich Czechach, w rejonie Mladá Boleslav
-Pardubice-Hradec
Králové, gdzie mieścił się zresztą sztab.
I znów mamy sierpień, zbliża się kolejna rocznica podpisania słynnych
Porozumień. A ja cieszę się z upływu czasu i z tego, że pozwala on zasklepić
jątrzące się rany. Nie lubiliśmy się
kiedyś specjalnie z Czechami, bo na przeszkodzie stały nam konflikty o Śląsk
Cieszyński, Orawę, Spisz, Zaolzie i jeszcze wiele, wiele innych. Wzajemne
animozje podsycała bez przerwy
umiejętnie, sterowana przez Kreml władza, abyśmy się przypadkiem zbyt nie
zbliżyli, nie połączyli sił, nie obalili ustroju. Cieszę się, że dzięki Mamie
nigdy nie dałam się wciągnąć w żadną spiralę nienawiści, że nikt obcy nie mógł
mną manipulować. Dlatego też do Czechów nigdy nie żywiłam żadnych uprzedzeń. Jestem
zakochana w Pradze, której nie dali zburzyć tak jak my Warszawy. Pamiętam z
dawnych czasów ich pyszną garmażerię – te wysublimowane kanapki z szynką i
sałatą na Placu Wacława, o których my mogliśmy tylko pomarzyć. Przepadam
Hrabalem i Svěrákiem.
Zazdroszczę śp. Havla.
0 komentarze