Szlak Piastowski w miniaturze albo coś dla dzieciaka

23:43


Brak tablic informujących o atrakcjach danego miejsca to, przykro stwierdzić smutny standard. Nie potrafimy się w Polsce chwalić, że mamy coś ciekawego, wartego zobaczenia. Prawdopodobnie w grę wchodzą koszty- wystawienie takiej tablicy przy drodze głównej kosztuje. Ale jeśli się już decydujemy na uruchomienie takie atrakcji, to ją, to diabełka, REKLAMUJMY! Zarobimy więcej, bo strona w Internecie i obecność na "fejsie" nie wystarczą.


Tak jest właśnie w przypadku Skansenu Miniatur Szlaku Piastowskiego w Pobiedziskach. To niewielka miejscowość między Poznaniem a Gnieznem, przy trasie nr 5 (E261).


Ale jadący tą szosą wcale nie wiedzą, że ta miejscowość kryje ciekawą propozycję turystyczną. Praktycznie do samego wjazdu na parking, nieco z zaskoczenia zresztą, nie wiemy, dokąd jedziemy.


Po przyjeździe kolejna "skucha" - oto przy skansenie jest tylko jedna toaleta, w dodatku płatna. I znów głupia oszczędność, bo miejsce nastawione jest przede wszystkim na grupy dzieci z podstawówki "przerabiające" Piastów w szkole.


A zatem po wyjściu z autokaru większość pędzi na wyścigi ustawiać się w kolejce, a przewodnik, o ile jest zamówiony czeka nawet 20 minut, nim maluchy opite coca-colami z poprzednich postojów załatwią swoje potrzeby.


Sam skansen niewielki, ale robi wrażenie zważywszy, że to pierwszy park miniatur w Polsce, który powstał prawie dwie dekady temu. Makiety w skali 1:20 zasługują na uznanie za jakość i precyzję wykonania. Poza tym położone są w zadbanym ogrodzie-parku, pełnym drzew, krzewów i kwitnących  różnych porach kwiatów. Po środku oczko wodne z nenufarami dodaje całości uroku. Na trasie mamy wszystkie najważniejsze budowle Szlaku Piastowskiego, a zwiedzanie z przewodnikiem, o ile trafi się pasjonat (to akurat loteria, bo obiekt obsługują  przewodnicy dojeżdżąjący z zewnątrz) może być ciekawą, zabawną lekcją historii, po której dzieciaki kojarzą więcej. Można też z przewodnika zrezygnować, bo każdy obiekt jest opatrzony tabliczką informacyjną. Na dzieciaki najbardziej "działa" miniaturowa kolejka wąskotorowa w drodze do Wenecji objeżdżająca kilka innych budynków.
Z pewnością jednak 5-6-klasiści będą się nudzić po pobycie dłuższym niż 20-minutowy - mamy teraz młodzież oczekująco mnóstwa różnorodnych wrażeń w krótkim czasie, a więc ma się dużo dziać.


Dlatego warto im zaoferować "w pakiecie" sąsiadujący ze skansenem, Gród Pobiedziska. Tutaj nie tylko zobaczą, jak wyglądał i to nie w miniaturze, ale w skali 1:1 średniowieczny gród, ale pograją w odtworzone gry z epoki, a przede wszystkim, i to jest dopiero frajda zobaczą i przetestują rozmaite machiny oblężnicze.


Reklamy grodu zresztą równie trudno szukać na drodze dojazdowej - czerwona, bijąca po oczach tablica znajduje się dopiero za siatką skansenu - "moje" dzieciaki z wycieczki od razu ją wypatrzyły. Być może jest to jakiś sposób - wyciągać klientów z jednego obiektu, aby zwiedzili drugi. Lepszym jednak byłoby połączyć siły, stworzyć wspólny produkt i razem wystawić nie jedną, a kilka tablic przy drogach dojazdowych, a wtedy można liczyć na większą klientelę.

Zobacz również:

0 komentarze