Cudze chwalicie albo o "buraku" z T.

07:26


Lubię oprowadzać po Warszawy. Tu się urodziłam, znam każdy kąt, a historię na wyrywki. Na moich oczach ulice i place zmieniały nazwy, a niekiedy i postumenty lokatorów - na dawnym placu Dzierżyńskiego, dziś Bankowym, wodza rewolucji zastąpił wieszcz Słowacki. Tak dla przykładu. W ostatni weekend zamówiła mi się niewielka grupa mieszana, polsko-włoska. Trójka italiani z Neapolu - dwie dziewczyny i chłopak, generalnie przemiła jak to południowcy. Normalni, bez pretensji. Ale dwoma rzeczami mnie "zastrzelili". - To miasto wydaje mi się takie sztuczne, przecież nic tu nie jest autentyczne, wszystko odbudowane - stwierdza panna bodaj zaraz po wzajemnej prezentacji, a ja myślę, kto pisze te przewodniki dla cudzoziemców, że do takich wniosków dochodzą. Ale jednocześnie zachwycona jest naszymi Łazienkami, podkreślając z mocą, że są o niebo piękniejsze, niż rzymski park Villa Borghese. A przecież park w Reggi w Casercie pod Neapolem to spory konkurent dla naszych Łazienek! Natomiast jeden z panów, Polak z T. na południu Polski, "byznesmen" kręci nosem: a co to za park, i żadna tam architektura, zwykłe budynki. I z drugim, polonusem z Ameryki rozmawia na temat piękna tamtejszego kraju. Na koniec mówi do mnie:
 - Podoba mi się, jak pani oprowadza, może we wrześniu panią też wynajmiemy.
 Poczułam się jak samochód. Jednak z pewnością ja się nie dam już wynająć towarzystwu, które odwołało mi zwiedzanie w niedzielę na kilka godzin przed, mailem o 5 rano! Przecież mogłam wziąć w tym czasie inną, chętną grupę  albo przynajmniej wyjechać poprzedniego dnia do znajomych na działkę, gdzie mnie zapraszali, a tak dosłownie rozwalił mi dzień. Buractwo nie pomyślało, stwierdzając, że ma prawo odwołać na ostatnią chwilę. Jasne, nasz klient, nasz pan. Ale już nie mój.

Zobacz również:

0 komentarze