Dzień dobry Astano!
21:05Jestem już w Kazachstanie. Od półtorej godziny i z okien hotelu Hilton Garden Inn mam panoramę na City porównywane z Dubajem. Rzeczywiście, wieżowce ze stali i szkła nieco mi go przypominają.
Dziś zatopione są w lekkiej mgle - znacznie gęściejsza wczorajszego wieczora sprawiła, że później opuściliśmy Warszawę, ale po drodze dzielny pilot nadrobił stracony czas. W międzyczasie LOT uraczył nas posiłkiem - nie było to menu moich marzeń. A może inaczej, nie było dobrze przyrządzone, bo panierowany schabowy na szpinaku z marchewką na parze może być pyszny. Sałatka z makaronu do tego... nie strawliwa.
Docierając już na miejsce, kilka tysięcy stóp pod sobą miałam rozległe połacie stepu.
Ogromny to kraj, siódmy co do wielkości na świecie.
Astana, podobnie jak Dubaj jest w nieustającej budowie. Miasto stale się rozrasta, nowocześnieje
- w drodze z lotniska widziałam szereg domów mieszkalnych w kształcie walców. Przy okazji ciekawostka - w samym centrum znajduje się jedyny jak dotąd McDonald's w Kazachstanie. Nota bene widzę go dobrze, gdy wychylę się nieco z okna 8. piętra mojego hotelu.Niestety KFC i tym podobnych trash foodów jest ponoć znacznie więcej. Również Starbucksów.
Samo lotnisko zaskoczyło mnie... pustką. Oprócz naszego boeinga, na płycie "parkowały" tylko dwie maszyny.
Na razie koniec relacji - muszę się przespać choć ze dwie godziny, a potem ruszam w dalej zamglone miasto.
0 komentarze