Nie (tylko) jedną Krzywą Wieżę ma Piza
15:30
Do Pizy, a ściślej do Placu Cudów od początku miałam
duży dystans. Gdy pierwszy raz go zobaczyłam – białe jak śnieg, idealne w
kształtach, skończenie piękne budowle w promieniach czerwono zachodzącego
słońca wydały mi się… zbyt cudowne, nierealne. Miałam wrażenie wręcz, że ktoś
ustawił przede mną konstrukcję z klocków Lego.
Wczoraj jednak zdołałam się zaprzyjaźnić się z Krzywą Wieżą, polubić ją, o ile naturalnie jest to możliwe.
Wczoraj jednak zdołałam się zaprzyjaźnić się z Krzywą Wieżą, polubić ją, o ile naturalnie jest to możliwe.
Może sprawiła to wreszcie możliwość jej zdobycia, gdyż wspięłam się na sam jej szczyt po 296 stopniach?
Swoją drogą trzewia Torre Pendente, wydrążony kompletnie w środku korpus, wsparty metalową szyną, która powstrzymuje ją przed siłami grawitacji, to fascynujący widok.
Choć z pewnością nie konkurujący z panoramą samego placu i miasta, rozciągającą się z Krzywej Wieży.
Miasta, które podobnie jak jego sztandarowy zabytek cierpi na tę samą przypadłość, czyli po prostu się zapada w piaszczysto-gliniastym gruncie. „Floating city, leaning city” – mówią o nim przewodnicy.
I jest to dostrzegalne gołym okiem, chociażby nad Arno, gdzie wyraźnie widać odchyloną od pionu o 2,5 stopnia dzwonnicę kościoła św. Mikołaja (chiesa di San Nicola) czy o 5 stopni dzwonnicę kościoła San Michele degli Scalzi. Niektóre palazzi nad rzeką również wydają się stać krzywo.
Po kolacji, czyli już nocą przespacerowałam się raz jeszcze na Piazza dei Miracoli i jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam prostą wieżę?
Z którejkolwiek strony nie zaglądałam – najwyraźniej nie opadała. Czy był to jedynie efekt grappy, czy też cudów, które rzeczywiście się tutaj dzieją?
0 komentarze