Toskania: zaczynam od dobrej zabawy

23:02


Już wróciłam do domu, czyli do Italii. Zawsze się tak czuję, jak tutaj przyjeżdżam. Za każdym razem, gdy staję na włoskiej ziemi odnoszę wrażenie, że to jest właśnie moje miejsce na ziemi, tu najlepiej się czuję, tu "ładuję akumulatory" i tu najbardziej jestem sobą. Wczoraj o 12.30 Air Dolomiti ze mną na pokładzie wylądowały po niewielkich turbulencjach na lotnisku we Florencji. Miasto Dantego nad Arno lśniło w pełnym słońcu. Na mnie i dwie koleżanki z polskich biur podróży czekał już jednak busik, który dotransportował nas wygodnie w godzinę do Lukki - śpimy naturalnie w hotelu "Ilaria", bo jakby inaczej, ze względu na piękną Ilarię del Carretto śniącą sen wieczny o miłości w pobliskiej katedrze.O Ilarii już pisałam na moim blogu, a i dziś dorzucę słów kilka, gdy wrócę ze zwiedzania. Cofam się jednak do wczorajszego popołudnia, które było zupełnie szalone.


Trafiłyśmy wszak na Karnawał. W kraju już głowy posypane popiołem, a w Viareggio wielki finał zabawy.


Już z daleka witała nas głośna muzyka, bynajmniej nie piosenek wypełniających najnowsze listy przebojów, a stare "hity" lat 80.-90.XX w.


Letniskową miejscowość  wypełniały tłumy przebierańców - maseczki, kostiumy kupione lub zrobione własnym sumptem, nosiła znaczna część obserwatorów widowiska, nierzadko całe rodziny.


Z metalowych trybun wzniesionych w centrum można było obserwować wolno sunące głównym deptakiem wozy na kołach ze dekoracjami. Każda z nich to inna postać bądź grupa wyobrażająca znane postacie włoskiej polityki, ale i ogólnie rozpoznawalne gwiazdy jak Freddie Merkury czy John Lennon.


Z koleżanką z branży, Krystyną od razu porzuciłyśmy naszą grupę zakotwiczoną pod trybunami i przyłączyłyśmy się do roztańczonego korowodu.


Moje zdjęcia chyba  najlepiej oddadzą atmosferę Carnevale di Viareggio 2014.

Zobacz również:

0 komentarze