Strozzapreti w hotelu Bellavista
13:49
Jest dowcipne i przejrzyste zarazem, oferujące bogaty wybór potraw (kanapki, lasagne, hot dogi, hamburgery) oraz napojów, dostosowane do różnych gustów, ale i wyznania klienta: są więc zarówno dania koszerne, wegetariańskie jak i halal!
W Bolonii szybciutko wsiadłam do autobusu lotniskowego kursującego na główną stację kolei i z powrotem (przejazd 6 euro) i po pół godzinie wpadłam w popłoch zdając sobie sprawę, że mogę nie zdążyć na ostatni autobus odchodzący z Rimini do San Marino. Okazało się bowiem, że połowa pociągów na trasie Bolonia-Rimini została tego popołudnia odwołana lub była znacznie opóźniona. Mimo to kupiłam bilet i wysiadłam nad Adriatykiem modląc się o cud, który się zdarzył.
Okazało się bowiem, że jest jeszcze jeden autobus na Górę Tytana, który nie był odnotowany w rozkładzie jazdy w Internecie. Zobaczyć San Marino po 20 latach i to jeszcze o zachodzie słońca, gdyż dotarłam na miejsce po 21 - chyba nie znajduję dziś odpowiednich słów. Kolację - moje ulubione, jedzone tylko na Górze Tytana strozzapreti alla boscaiola z prawdziwkami i groszkiem, popijane kieliszku tutejszego, czerwonego wina stołowego Castelli Sammarinesi, zjadłam w hotelowej restauracji Bellavista.
Tutaj bowiem makaron robiony jest na miejscu, a widok z blanków średniowiecznego muru, o który wspierałam zmęczone wielogodzinną podróżą plecy, był obłędny.
Potem, już po zapadnięciu zmroku błądziłam jeszcze przez pół godzinki po uliczkach, bez trudu odnajdując stare szlaki.
A teraz, w pokoiku hotelu Bellavista, łowię z okna tysiące światełek, które migoczą, rozświetlając czarną niczym smoła noc. Naprawdę jestem znów w moim San Marino.
Tylko co tu robią wampiry?
0 komentarze