To pytanie zadałam sobie pierwszego wieczoru w
Budapeszcie, który odwiedziłam w końcu ubiegłego miesiąca (o czym wiedzą moi
stali czytelnicy). Otóż błądząc w naddunajskich okolicach, wyszłam
niespodziewanie na most Erzsebet, naprzeciwko którego stoi ogromny śródmiejski
kościół parafialny. Przykryty rusztowaniami, z przyczyn oczywistych wrażenia
nie robił, ale nagle mój wzrok zatrzymał się na wdzięcznej figurce na pomniku. –
To nie może być Jadwiga?! – powiedziałam sama do siebie. – Dlaczego tutaj, a
nie po stronie Budy i zamku, z którego jako 12-latka wyjechała do nieznanej Polski
poślubić niechcianego, starego Jagiełłę. A jednak to był właśnie pomnik naszej
królowej. Okazuje się, że stanął cztery lata wcześniej, niemal dokładnie, bo 18
października. Uroczystość, jak donosi komunikat Radia Watykańskiego, była
doniosła. Wzięliw niej udział m.in.
ambasador RP na Węgrzech Joanna Stempińska, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk
i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik (zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu w
Smoleńsku 10 kwietnia 201o r.), burmistrz piątej dzielnicy Budapesztu Antal
Rogan. Poprzedzającą uroczystość mszę św. koncelebrowali biskupi polowi Laszlo Biro
z Węgier i Tadeusz Płoski z ordynariatu Wojska Polskiego. Okazuje się, że jest
to pierwszy pomnik postawiony naszej królowej, której kanonizacja była pierwszą
ogłoszoną na ziemiach polskich.
0 komentarze