Dotknąć piramidę, pocałować Sfinksa
02:12
Następnie przyjechałam na press tour i znów wylądowałam w Szarmie. I wreszcie przed półtora rokiem, zimą, wylądowałam w Kairze z ambitnymi planami zwiedzenia tamtejszego muzeum i, naturalnie piramid. Niestety, czas był niespokojny, więc organizatorzy szybko przerzucili grupę uczestników międzynarodowej konferencji na temat Nilu, w której miałam brać udział, od razu do Asuanu i dla pewności zamknęli na uroczej wyspie Elefantynie.
Jednak potem zastanowiłam się, że gdyby tak każdemu na to pozwolić, to biedne piramidy po prostu by się rozsypały.
Podobnie zresztą z Krzywą Wieżą w Pizie, która w pewnym momencie groziła upadkiem nie tylko z powodu niestabilnego gruntu, na której ją wzniesiono, ale tysięcy wydeptujących jej spiralne korytarze nóg. Tylko, że po pracach ratujących ten Cud Świata znów można ją zwiedzać, za co inkasuje się naturalnie dodatkowe eurasy vel "jurki".
Wracając zaś do piramid Gizie, jednak nie zdawałam sobie sprawy, że znajdują się tak blisko Kairu.
Gdy ich sylwetki pojawiają się nagle między domami osiedli, to jest to widok tak zaskakujący, bo wręcz nierealny.
Spotkanie dwóch tak odległych od siebie, nie tylko w wymiarze czasowym, światów.
0 komentarze