Toskania niezwykła: Siena - tajemnica podziemnej rzeki
00:58
Noc w Sienie. Po 2-3 rano pustoszeją ulice i place, również Piazza del Campo. Skończyły się transmisje meczów w barach, a uradowani lub wściekli tifosi rozeszli się wreszcie do domów. W oknach pogasły światła. Jest ciemno i cicho. Bardzo cicho... Czy rzeczywiście? Czy słuch nie myli Miłej Pani albo Pana bardzo miłego też? Szmer wody? Jesteśmy wszak z dala od fontanny, a Sieny nie przecina żadna rzeka. Skąd zatem ten plusk?
Wierzę mocno, choć nigdy jej nie widziałam, że to Diana. Podziemna rzeka płynąca ponoć głęboko pod fundamentami miasta. Od wieków, nim jeszcze ono powstało. Sienę zbudowano na trzech wzgórzach z rozmysłem, gdyż dawało jej to atut w postaci uprzywilejowanej pozycji strategicznej w chwili ataku wroga. W przeciwieństwie jednak do Florencji, Pizy, Rzymu, Londynu, Paryża, Warszawy i wielu innych miast, to wyrosło daleko od rzeki, przez co problem braku odpowiedniej ilości wody był tu przez wieki odczuwalny. Jednocześnie coraz więcej mieszkańców zaczynało żywić przekonanie, że pod miastem musi płynąć co najmniej potok, gdyż słyszeli jego szum w nocnych godzinach. Wreszcie Rada Miasta wydała decyzję i rozpoczęto drążenie studni w wielu punktach miasta, wzywając na pomoc zarówno Bożą Opatrzność, jak i nieczyste moce, czarowników, różdżkarzy. Dwa wieki trwały poszukiwania rzeki, ale nie zdołano do niej dotrzeć. Zmagania z zazdrosną o swoje zasoby naturą opisał nawet Dante Alighieri w "Boskiej Komedii".
Ponieważ jednak jednocześnie natrafiono na wody gruntowe w centrum miasta, stąd zrodził się pomysł zbudowania bottini, podziemnych kanałów-akweduktów wydrążonych w piasku, które zbierały wodę deszczową spływającą na wzgórza i transportowały ją w dół, ku fontannom położonym w dolnych partiach miasta.
Przez trzy wieki, od XIII do XV wyżłobiono podziemne korytarze, a pracujący przy tym ludzie działali niemal w całkowitych ciemnościach, przyświecając sobie jedynie kagankami i pochodniami. Zdawało im się, że bliżej są piekła niż nieba, więc na już postawionych ścianach kreślili bogobojnie znak krzyża. Pracując w tak nieludzkich warunkach tracili wzrok, a ich jedynym pocieszeniem był łyk wina z nieodłącznej towarzyszki - fiaschi. Wielu z nich, wracając do domu po dniu mozolnej pracy wyznawało przy kolacji, że słyszeli wyraźnie plusk nieodległej rzeki. Niejeden, porzucając powierzone mu zadanie ruszał z kilofem na poszukiwanie tajemniczego strumienia. Sieneńczycy wierzyli bowiem, że podziemna rzeka istnieje i nadali jej imię Diana, od bogini, która nad nią panowała. Jednak żaden ze śmiałków, który raz zagłębił się w meandry 25 km korytarzy kierowany pasją odkrywcy, nigdy z nich nie wyszedł.
Ponoć jednak znalazł się śmiałek, który odnalazł drogę do tajemniczej rzeki. To malarz Andrea Piccinelli znany jako Andrea Brescianino - zawdzięczający przydomek miejscu narodzin ojca - tancerza, Brescii. Sam Andrea żył na przełomie XIV i XV w., tworząc swoje obrazy pod wpływem mistrzów florenckich, w tym Fra Bartolomeo i Andrei del Sarto, dla których mistrzem był Rafael.
Ponieważ jednak jednocześnie natrafiono na wody gruntowe w centrum miasta, stąd zrodził się pomysł zbudowania bottini, podziemnych kanałów-akweduktów wydrążonych w piasku, które zbierały wodę deszczową spływającą na wzgórza i transportowały ją w dół, ku fontannom położonym w dolnych partiach miasta.
Przez trzy wieki, od XIII do XV wyżłobiono podziemne korytarze, a pracujący przy tym ludzie działali niemal w całkowitych ciemnościach, przyświecając sobie jedynie kagankami i pochodniami. Zdawało im się, że bliżej są piekła niż nieba, więc na już postawionych ścianach kreślili bogobojnie znak krzyża. Pracując w tak nieludzkich warunkach tracili wzrok, a ich jedynym pocieszeniem był łyk wina z nieodłącznej towarzyszki - fiaschi. Wielu z nich, wracając do domu po dniu mozolnej pracy wyznawało przy kolacji, że słyszeli wyraźnie plusk nieodległej rzeki. Niejeden, porzucając powierzone mu zadanie ruszał z kilofem na poszukiwanie tajemniczego strumienia. Sieneńczycy wierzyli bowiem, że podziemna rzeka istnieje i nadali jej imię Diana, od bogini, która nad nią panowała. Jednak żaden ze śmiałków, który raz zagłębił się w meandry 25 km korytarzy kierowany pasją odkrywcy, nigdy z nich nie wyszedł.
Ponoć jednak znalazł się śmiałek, który odnalazł drogę do tajemniczej rzeki. To malarz Andrea Piccinelli znany jako Andrea Brescianino - zawdzięczający przydomek miejscu narodzin ojca - tancerza, Brescii. Sam Andrea żył na przełomie XIV i XV w., tworząc swoje obrazy pod wpływem mistrzów florenckich, w tym Fra Bartolomeo i Andrei del Sarto, dla których mistrzem był Rafael.
Na jednym z nich, "Koronacja Maryi Dziewicy" zdobiącym dziś ołtarz sieneńskiego kościoła św. Piotra i Pawła (via san Marco 37) miał zawrzeć wskazówki, jak dotrzeć do Diany. Z tyłu znajduje się nawet instrukcja. Co z tego, jeśli znaczenie napisu jest nie do rozszyfrowania, a sam autor obrazu nim zdążył wyjaśnić swoje słowa, zniknął pewnego dnia bez śladu. Czy porwała go sama Diana, nie chcąc, aby jej sekret ujawnił światu?
Zapraszam też do lektury mojego przewodnika po Włoszech, w którym zawarłam wiele niezwykłych opowieści również o Toskanii (zdjęcia akweduktu: www.siena-agriturismo.it, www.terradisiena.org)
1 komentarze
Marzy mi się Toskania. To są zdecydowanie moje klimaty, sielskie i spokojnie. Stronię raczej od dużych miast, ale chcę zobaczyć Florencję, o której czytałam na https://florencja.pl/ i przy okazji Toskanię. Te słynne winiarnie w Toskanii i zachody Słońca podziwiane z koca na trawie. Uwielbiam taką formę odpoczynku i zwiedzania.
OdpowiedzUsuń