Smutno po ITB

02:09


Trzeba pogratulować berlińczykom co najmniej jednego. Myślę o świetnej, zróżnicowanej komunikacji, a zwłaszcza dojeździe na tereny targowe. Nie tak jak w Warszawie, gdzie co prawda na ul. Marsa docierają kolejka i autobusy, ale podróż z centrum miasta nadal zajmuje zbyt wiele czasu. Nad Szprewą natomiast już z lotniska mamy bezpośredni autobus, podobnie z centrum miasta, o sporej liczbie kolejek naziemnych i metro nie wspominając!

W czasie ITB autobusem z i do centrum Berlina jeździło się gratis. Fakt, że powroty w godzinach szczytu też trwały długo, a i warunki jazdy komfortowe odbiegały od komfortowych, a zbliżały się do tych, w jakich spoczywają sardynki w puszce. Z drugiej jednak strony kierowca okazał się przemiły i wieczorem pierwszego dnia, gdy miasto zalały potoki deszczu, zdublował przystanki wysadzając podróżnych tak, aby mieli najbliżej do hoteli i po prostu nie zmokli. Czy wyobrażają sobie Miłe Panie i Panowie bardzo mili też podobną sytuację w Warszawie? W naszej stolicy ćwiczymy raczej co dnia zdolności sprinterskie w biegach do autobusów i tramwajów, których kierowcy tak obsesyjnie trzymają się rozkładu, że są w stanie przyciąć w drzwiach staruszkę, albo zamknąć je tuż przed nosem byle tylko zrealizować plan. Ziszczony sen idioty? Co do samych targów w Berlinie - teren ich jest ogromny. Aby obejść betonowe hale połączone przejściami w pierścień trzeba by chyba pół, a nawet całego dnia. Sprawę zatem ułatwia wewnętrzny busik, kursujący po dziedzińcu zgodnie ze wskazówkami zegara. zatrzymuje się na przystankach pod kolejnymi halami, ułatwiając życie wystawcom i zwiedzającym.
Tegoroczne ITB silne było ofertą nowoczesnych technologii dla branży turystycznej.
Nie zliczę propozycji rozmaitych platform rezerwacyjnych- niektóre rozwiązania rzeczywiście budziły zachwyt.
Okazję do pokazania się wykorzystały światowe linie lotnicze - zwłaszcza Lufthansa, urządzając dzień po dniu dnie konferencje prasowe. Pomysł godny naśladowania, zwłaszcza, że oferta lotów do Dubaju za mniej niż 100 euro przyciągnie tłumy, o czym napisałam już na blogu: http://italiannawdrodze.blogspot.com/2015/03/news-lufthansa-startuje-do-dubaju-za.html Może podreperuje to finanse linii i zainwestują bardziej w obsługę naziemną oraz serwis techniczny (opóźnień i usterek technicznych w samolotach "Lufy" jest ostatnio zbyt dużo): http://italiannawdrodze.blogspot.com/2015/03/jak-utkneam-na-lotnisku-w-monachium-i.html

Najbardziej oblegana była cześć azjatycka, nie tylko ze względu na smakowite fast-foody, do których kłębiły się tłumy. Ja skosztowałam "nudli" warzywnych i moja dieta na tym nie ucierpiała!

Eleganckie standy, po których widać było znaczne nakłady finansowe i obsługa tak sympatyczna, że europejska nie może się z nią równać to targowa wizytówka tej części świata.


Oprócz oferty na gości czekało wiele atrakcji, w tym moje ulubione bo rzeczywiście skuteczne tajskie masaże, możliwość przywdziania kimona, przetestowania kosmetyków.
Arabowie, zwłaszcza Bliski Wschód rywalizowali na wielkość stoisk przywodzących na myśl zabytkowe czy charakterystyczne dla ich kultury budowle.

Na przykład oferta Maroka wyeksponowana została w imitacji kazby, czyli fortecy, jakich nie brakuje w północnej części kraju.


Można tu było skosztować arabską herbatę, serwowaną w małych szklaneczkach.
 Oman wybrał śnieżnobiałe wieże.

Sąsiedni Jemen nawiązał do architektury starówki w swojej stolicy, Sanie.

Egipt przyciągał z daleka widocznymi piramidami i repliką w skali 1 x 1 drewnianej łodzi faraonów (prawdopodobnie tej należącej do Cheopsa, którą w zeszłym roku wydobyto spod Wielkiej Piramidy w Gizie).
Abu-Simbel z karton-gipsu też nie raził kiczowatością - w końcu Egipcjanie wiedzą, co chcą sprzedać - tzw. "classic tours", ostatnio kulejące ze względu na terrorystyczne ataki, ale i wyższą cenę w stosunku do pobytów w kurortach.

Jordania kusiła spa i luksusową ofertą hotelową, o czym więcej w mojej sążnistej korespondencji z Berlina w Rzeczpospolitej: http://www.rp.pl/artykul/706099,1185352-ITB---nowosci-nad-morzem-Srodziemnym-i-Czerwonym.html
Dobrze wypadła Europa. Jak co roku, z peronu 9 i 3/4 odjechał pociąg do Howartu, przypominając, że czarodziej Harry Potter nadal z powodzeniem może być jedną z "twarzy" Wielkiej Brytanii.

Kraje Beneluksu z dumą pokazywały swoje przebogate zbiory muzealne.
Niemcy promowały kulturę regionów.

Grecja mimo kryzysu gospodarczego udowodniła, że nie dotyczy on turystyki, o czym też napisałam w Rzeczpospolitej: www.rp.pl/artykul/706827,1184165-Grecja-nie-martwi-sie-o-turystow.html
 Dawne demoludy (zwłaszcza Słowacja i Węgry, ale też "Bałtyki") imponowały pomysłowością i estetyką wykonania stoisk, o mnogości samej oferty nie wspominając. Na tym tle Polska wypadła po prostu marnie, o czym świadczył znikomy ruch w naszej hali. Gości witały lolitki w strojach tenisistek? czy piłkarek?, a może czirliderek? Tylko dlaczego spod białych szorcików wyzierały wulgarne, czarne kabaretki? Kto wpadł na taki prymitywny pomysł?

Dziewczyny wybrano ładne i to był jeden z nielicznych plusów, ale koncepcja, że tuż przy wejściu panny odbijają piłeczki tenisowe o ściany jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Czy w ten sposób promujemy się jako destynacja tenisowa? Poza tym fruwające w powietrzu piłki nie zachęcały do wchodzenia, a wręcz przeciwnie, bo kto chce dostać piłką w głowę? Jedyne zdjęcie, jakie zapamiętałam z naszej ekspozycji to sporych rozmiarów fotografia jednej z naszych drużyn piłkarskich. Znowu nie rozumiem powodu jej umieszczenia, przecież EURO należy już do przeszłości? Kolejne stoiska, poza jednym z makietą kolejki, zlały mi się w jedno.

Nawet zniknęła mi ulubiona, zazwyczaj świetnie się eksponująca Małopolska - zabrakło mi charakterystycznego, białego kampera z czerwonymi koralami z sukcesem objeżdżającego nasz kontynent. Polska po prostu na targach ITB nie zaistniała.

Zobacz również:

0 komentarze