Gdzie fiołkami nie pachnie

01:55

Wyznam, że moje ostatnie wrażenia z lotniska Okęcie, teraz działającego pod nazwą Chopina, nie są budujące. Otóż poruszę delikatny temat toalet. Już przy poprzednich podróżach zwróciłam uwagę, że na nowym terminalu jest ich po prostu za mało. 2-3 kabinki, nawet jeśli dosyć często rozlokowane, jednak nie wystarczają dla tak dużej liczby pasażerów i regularnie trzeba do nich kolejkować, co budzi skojarzenia z poprzednią epoką. Po drugie, a właściwie po pierwsze i najważniejsze, w tych "toaletach", które nazwałabym po prostu WuCetami, po prostu śmierdzi! I wybaczcie miłe Panie i panowie bardzo mili też. Śmierdzi po prostu moczem. Przy czym problem nie dotyczy jednej, czy dwóch "OO" i nie dotyczył jednostkowej sytuacji, kiedy startowałam czy lądowałam na naszym stołecznym lotnisku. Śmierdzi tam po prostu cały czas! Nawet, gdy właśnie ten przybytek opuszcza pani sprzątająca! Widziałam grymas na twarzach zagranicznych, ale i naszych turystów. Grymas obrzydzenia i wstydu. Bo to wstyd, aby tak cuchnęło w toaletach na lotnisku międzynarodowym, które powinno być naszą wizytówką! Podobnie zresztą "pachniało" w naszym boeaingu, którym leciałam do Londynu. Niech nie pociesza nas fakt, że na Heathrow toalety przy gate'ach też są rzadkością i trzeba do nich gnać kilometrami do hal głównych. To nie jest dobry przykład, bo londyńskie lotnisko nie jest nowe. Tam jednak pachnie, może nie fiołkami, ale czystością. A mydełko przy umywalce jest lawendowe...

Zobacz również:

0 komentarze