Czy za skąpstwo można zapłacić życiem? I czy można zabić dla pięciu złotych? Odpowiedź na oba pytania brzmi twierdząco. Podobnie, jak można zadźgać rywalkę nożem, bo kocha tego samego mężczyznę i nie chce się go wyrzec. Kolejne pytanie - czy są zbrodnie doskonałe, tak perfekcyjnie zaplanowane, że nawet serialowy mózgowiec-fajłapa, Columbo albo Ojciec Mateusz nie odnajdą sprawcy? Owszem, choć przestępca do końca życia będzie czuł oddech tropiącej go policji na plecach. Tak się dzieje w filmach, ale to tylko fikcja. Znacznie ciekawiej jest w realu. Dlatego tak świetnie, z wypiekami na twarzy czyta się cykl opowiadań pod tytułem "Opowiem Ci o zbrodni" Wydawnictwa Skarpa Warszawska. Zwłaszcza, że ich autorami są czołowi polscy pisarze tworzący literaturę kryminalną: Katarzyna Bonda, Max Czornyj, Wojciech Chmielarz, Igor Brejdygant, Małgorzata i Michał Kuźmińscy, Robert Małecki i Joanna Opiat-Bojarska. Oni wszyscy podjęli niezwykłe wyzwanie - sięgnęli do starych akt sądowych, odgarnęli z nich kurz, zagłębili się w zapomniane dawno historie, aby opowiedzieć je na nowo. Skąd ten pomysł? Trzy lata temu wpadła na niego dziennikarka, a zarazem reżyser telewizyjna Jola Gwardys i postanowiła nadać mu kształt wraz z producentką stacji Crime+Investigation Polsat Agnieszką Kubiak. Książka jest zaś elementem tego projektu realizowanego równolegle na ekranie i na papierze. Od 6 listopada br, co piątek, o godz. 22 w telewizji Crime+Investigation Polsat można już oglądać trzeci sezon "Opowiem Ci o zbrodni". Występują w nim autorzy opowiadań zawartych w książce, która też jest trzecią już odsłoną cyklu. I prezentują wybrane przez siebie zbrodnie z przeszłości. Te same, o których możemy właśnie przeczytać w bestsellerze Skarpy Warszawskiej. Książka sprzedaje się niczym ciepłe bułeczki, bo każdy, kto po nią sięga, chce zaraz wiedziec, kto "Z zimną krwią" zabił i zgwałcił atrakcyjną jeszcze, choć nie najmłodszą wdowę, Lilianę Pawlak, obwieszoną złotem skneruskę, wokół której musiał się kręcić cały świat. Czytelnicy pragną też dociec, dlaczego "Miłość" potrafi być tak ślepa, że jeden mężczyzna wodzi za nos dwie kobiety w różnym wieku, a one, choć źle traktowane, dalej pragną z nim być. Obie, nawet płacąc najwyższą cenę. "Zimny dreszcz" przeniknie nie tylko Komisarza Krzysztofa Smolińskiego, gdy będzie starał się dociec, jak i gdzie w drodze do domu z urlopu zaginęła znana dziennikarka. Trop prowadzi go do męża, ale kto wie, czy nie skończy się w ślepym zaułku, a może mężczyzna zagrał władzy na nosie i sprytnie pozbył się zwłok niechcianej połowicy? "Drugi z grzechów głównych" to zabójstwo i jego zupełnie nie spodziewa się, jak my wszyscy śledzący opisane wypadki, pewien syn. No bo co może stać się naraz aż trzem osobom mieszkającym w jednym domu, nawet, jeśli dwie z nich to para staruszków, skoro cały czas przebywa z nimi opiekun? A jednak, okazuje się, że może się stać. Wszystko. Bardzo Wam wszystkim polecam tę książkę - dawno nie czytałam tak świetnie napisanych kryminałów.
Za kulisami wystawy stałej Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku „Dla Rzeczypospolitej. Józef Piłsudski 1867 – 1935”
historia 08:25
Prace nad ekspozycją stałą Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku dobiegły końca, jednak wystawę będzie można zwiedzać dopiero po rozporządzeniu zezwalającym na ponowne otwarcie instytucji kultury. Utrudniony dostęp do sztuki i kultury nie oznacza jednak, że nie możemy zajrzeć za kulisy wystawy i oto twórcy postanowili przybliżyć nam koncepcję i efekt końcowy tej unikatowej ekspozycji. Prezentujemy zaledwie szkic tego co czeka zwiedzających, kiedy odwiedziny będą już możliwe i bezpieczne – prosimy śledzić komunikaty na stronie www.muzeumpilsudski.pl oraz na profilach muzealnych w mediach społecznościowych odnośnie daty otwarcia placówki.
Wystawa stała została zbudowana w hali, która mieści się dwa i trzy piętra pod powierzchnią ziemi. Do hali prowadzą długie schody (dla osób z ograniczoną mobilnością jest winda), a przemieszczanie się z parteru do poziomu wejścia na wystawę ma sprzyjać wyciszeniu i przygotowaniu widza do zwiedzania. Wystawa została tak skonstruowana, aby zaangażować zmysły odwiedzających i w sposób nowoczesny zaprezentować wątki historyczne. Oprócz zastosowanej elektroniki, wielu elementów ubarwiających i uzupełniających opowieść, oczywiście kluczowe znaczenie mają zgromadzone eksponaty. Właśnie ze względu na bezpieczeństwo często bezcennych obiektów utrzymywana jest automatycznie optymalna temperatura, natężenie światła oraz wilgotność powietrza właściwa dla: prac malarskich, obiektów papierowych i fotograficznych, elementów skórzanych i z tkanin, militariów oraz przedmiotów sztuki zdobnicznej i innych.
Osią ukazanej na wystawie stałej opowieści o Józefie Piłsudskim oraz walce o niepodległość Polski są kolejne etapy życia bohatera, począwszy od dzieciństwa i młodości, poprzez lata zesłania na Syberię, walki podziemnej i zbrojnej o odrodzenie państwa, aż po działalność polityczną w II RP. Wystawa składa się z sześciu galerii – pięciu biograficznych i szóstej prezentującej symbole i mity, które na przestrzeni lat obrosły wokół postaci Marszałka.
„Ziuk”, „Wiktor”, „Komendant”, „Naczelnik”, „Marszałek” – pięć galerii rozmieszczonych chronologicznie na dwóch poziomach hali wystawowej poświęcono kolejnym okresom życia i działalności Józefa Piłsudskiego. Biograficzne galerie wystawy przeplata galeria „Symbol” prezentująca mity i legendy oplatające historię bohatera, ale także ukazuje jego dziedzictwo. Miejscem centralnym ekspozycji jest przestrzeń wydzielona ogromnymi, ekranami, na których wyświetlana jest prezentacja multimedialna stanowiąca unikatową impresję na temat zbiorowego wysiłku na rzecz odzyskania niepodległości. Wewnątrz każdej galerii wyodrębniono przestrzenie, które nazwano scenami – każda z nich została zatytułowana i dopełniona cytatem z tekstów autorstwa Józefa Piłsudskiego.
Galeria „Ziuk”, otwierająca ekspozycję, opowiada o pierwszych 24 latach życia Józefa Piłsudskiego. Nazwa galerii to zdrobnienie imienia Marszałka, którym zwracali się do niego najbliżsi (na wileńszczyźnie wymawiano jako Józiuk). W galerii „Ziuk” rozpoczyna się dedykowana najmłodszym zwiedzającym ścieżka rodzinna - tu przybliżająca rzeczywistość uczniowskich czasów bohatera m.in. XIX-wieczne warunki nauczania, czy przybory szkolne i przedmioty z epoki. Jedna ze scen galerii zatutułowana „Sybir” stanowi także pierwszą z wielu przestrzeni immersyjnych, w której treść narracji przedstawiona jest w formie multimedialnego pokazu dopełnianego grafiką i eksponatami. Intencją twórców był proces „pochłonięcia” zmysłów zwiedzających w prezentowanym elektronicznie temacie sceny. Odbiór potęgować mają efekty scenograficzne, dynamicznie zmieniające się obrazy oraz oryginalne nagrania buriackich śpiewów, które towarzyszą narracji lektora.
Galeria Wiktor
Galeria opowiada o jednym z prawdopodobnie mniej znanych rozdziałów życia Józefa Piłsudskiego – działalności konspiracyjnej przeciwko caratowi rosyjskiemu. Bohater przyjął wówczas pseudonim „Wiktor”. Widz odkrywa dwa oblicza rzeczywistości: tą widoczną dla wszystkich i konspiracyjną.
- Ten efekt udało nam się uzyskać dzięki połączeniu artefaktów takich jak gazeta „Robotnik” – konspiracyjne pismo drukowane przez Piłsudskiego czy ręczna maszyna drukarska dociskowa z tego okresu, oraz scenografii z animacją światłem i grafiką wykonaną w technice druku soczewkowego, pozwalającego na pokazanie dwóch obrazów na tej samej powierzchni. Instalacja ma zaintrygować widza i zachęcać go do odkrywania tajników działalności „Wiktora”- powiedział dyrektor Muzeum Robert Supeł
Galeria w wielu miejscach odwołuje się do języka sztuki. Zwiedzający poznaje historię poprzez orientalny teatr cieni, obrazy Wojciecha Kossaka, rzeźbę Antoniego Biłasa, reprodukcje prac Stanisława Lentza oraz filmy stanowiące rekonstrukcję wydarzeń.
Galeria „Komendant” jest opowieścią o stopniowej przemianie Józefa Piłsudskiego z konspiratora
w dowódcę wojskowego Legionów Polskich. Oczywiście nie mniej ważni są także pozostali służący w legionach, a ciekawostkę stanowi wyszukiwarka biogramów „Żołnierze Legionów Polskich 1914– 1918”. Stanowisko zostało stworzone, aby zaprezentować przekrój społeczny legionistów wraz z ich powojennymi losami. Wyszukiwać można według określonych kategorii np. artyści lub znane postaci II RP. Wszystkich łączy legionowe zaangażowanie, a czasem i późniejsze barwne życiorysy sięgające czasów także po II wojnie światowej. Wśród legionistów można odnaleźć wiele znanych nazwisk sceny i estrady polskiej, czy przyszłych ministrów i generałów. Wyszukiwarka jest narzędziem edukacyjnym pokazującym kilkanaście biogramów, które zostaną uzupełnione do kilkuset pokazujących jak wielu z przyszłych elit było zaangażowanych w walkę Legionów Polskich.
Galeria „Naczelnik” jest pierwszą z dwóch zlokalizowanych na antresoli i obejmuje ona okres od powrotu Józefa Piłsudskiego do Warszawy z internowania
w Magdeburgu po decyzję o przeprowadzeniu przewrotu politycznego 12-tego maja 1926 r. Prezentowane sceny pokazują pierwsze dni niepodległości Polski po ponad stu latach niewoli, procesodbudowywania kraju oraz tworzenia nowoczesnego i demokratyczego ustroju. Przestrzeń wypełniają m.in. cztery wyspy tematyczne – Armia, Ustrój, Społeczeństwo i Granice, poświęcone tym aspektom tworzenia państwa, którymi Józef Piłsudski zajmował się osobiście. Pozostałe opowiadane są poprzez prezentację multimedialną, infografiki, plakaty propagandowe czy też tablice wiszące nad głowami zwiedzających z cytatami z wypowiedzi polityków i nagłówków gazet tamtego okresu.
Galeria poświęcona jest ostatniemu etapowi życia Józefa Piłsudskiego. Dziewięć lat rządów Marszałka, pełnych zawirowań i zwrotów akcji, zestawiliśmy na osi czasu przentując zwiedzającym dziewięciometrową infografikę. Ciekawym uzupełnieniem jest także zupełnie nieznany w Polsce materiał filmowy, który został odkryty pod mylącym tytułem i niewłaściwą datą w prywatnym archiwum w Kalifornii. Trwające nieco ponad minutę znalezisko ukazuje walki uliczne w Warszawie podczas wydarzeń w maju 1926 roku i toczące się wśród nich życie codzienne miasta. Scena zamykająca tę galerię skłania ku refleksji, a jednocześnie
upamiętnia śmierć oraz uroczystości pogrzebowe Józefa Piłsudskiego.
Galeria „Symbol” ukazuje „życie po życiu” bohatera wystawy, czyli mity dotyczące Józefa Piłsudskiego, ale także ukazuje jego spuściznę. Ostatnia z galerii zaprezentowana jest w trzech odsłonach, umieszczonych w różnych miejscach ekspozycji pomiędzy galeriami biograficznymi.
- Jej istotą jest zbudowanie pomostu pomiędzy biografią bohatera wystawy a współczesnością.
Te połączenia osiągneliśmy przy pomocy eksponatów – symboli z całego XX wieku odnoszących się do walki o niepodległość oraz osoby marszałka. Obok tych bardziej oczywistych możemy znaleźć też wspomnienie rajdu motocyklowego szlakiem Marszałka Piłsudskiego, który odbył się w 1938 r. czy banknotu upamiętniającego setną rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę wemitowanego przez Narodowy Bank Polski w 2018 r. – podsumował Dyrektor Robert Supeł.
Poszczególne sceny i galerie mają charakter problemowy i stawiają zwiedzającym różne pytania m.in. symbolem czego i dla kogo jest Józef Piłsudski lub o to czym dla widzów jest patriotyzm. Pytań jest wiele, a odpowiedzi i różnorodnych opinii zapewne będzie tyle ilu zwiedzających.
W sprawie ponownego otwarcia muzeum prosimy śledzić komunikaty na stronie www.muzeumpilsudski.pl oraz na profilach muzealnych w mediach społecznościowych.(Źródło i zdjęcia, oprócz dwóch ostatnich z Pixabay, Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku)
Ryanair, przygotowując się do przewiezienia milionów pasażerów do domu na Boże Narodzenie, wprowadziła 20% zniżkę w ramach całej siatki połączeń.
Ryanair oferuje 20% zniżki na wszystkie loty od 1 grudnia do 10 stycznia umożliwiając rodzinom i bliskim powrót do domu święta.
W zeszłym tygodniu Ryanair ogłosił uruchomienie 24 dodatkowch lotów na święta m. in. z Belgii, Francji, Grecji, Włoch, Portugalii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. (Źródło: Ryanair, zdjęcie: Pixabay)
Oto znów cofam się o ponad 60 lat. Jeszcze mnie wtedy nie było na świecie. Nie byłam nawet w planach. Żył natomiast ktoś, kogo nie miałam szansy poznać, a kogo imie noszę i staram się być jego godna. Przeżyć życie, które tej osobie nie było dane. Tamto życie urwało się zbyt szybko. O kim piszę - o Cioci Ani, starszej siostrze mojej Mamy. Zginęła w wieku 26 lat. Z okna Polskiej Akademii Nauk w Warszawie wypchnęły ją zdradzeckie ręce służb specjalnych. Nie chciała pójść na współpracę, donosić - zapłaciła najwyższą cenę. Po latach Mama znalazła jej piękne, włoskie opowiadania. Publikuję je na tym blogu po kolei, aby dać jej głos, aby żyła w tych wszystkich słowach i zdaniach. Oto Ani wspomnienia z włoskiej Riwiery.
Poprzez żaluzje promyk słońca wciskał się pod powieki. Obudziłam się sama w dużym pokoju genueńskiego hotelu. Obok puste łóżka, ciao`, Manuela i Maria Teresa „wybyły” do Hiszpanii, aby spędzić urlop na Majorce. Zadźwięczał telefon. Na dole czekał Lovi. Po śniadaniu snucie się wąskimi uliczkami wśród zapachu sztokfiszy i makreli. W południe start.
Auto jest odkryte, wiatr świszcze w uszach. Oblizuję wargi, usta są słone. Morski wiatr. Wśród palm nikną pod błękitną kopułą nieba białe budynki nowoczesnej Genui. Autostrada biegnie wzdłuż morza. Na plaży czarno od spieczonych ludzkich postaci. Tłumimy w sobie chęć wypluskania się w ożywczych falach morskich. Słońce toczy się po niebie rozżarzoną kulą. Santa Margherita. Śliczne wille w ogródkach, na molo lokal przy lokalu. Kołyszą się przycumowane przy brzegu turystyczne stateczki i rybackie łodzie. Przy stolikach tłum zagraniczników, przeważają ascetyczne typy szwedzkich bankierów, lub płowowłose , mocno przypudrowane Norweżki. Jem makaron, jako najpewniejszą potrawę, Lovi smakowicie rozkoszuje się bukietem z rozgwiazd, mięczaków, ostryg – frutti di mare. Owoce, mała czarna. Leniwie wstajemy od stolika, kartka do Manueli znika w czerwonej skrzynce. Ruszamy dalej. Popielaty Fiat jest zgrzany, zakurzony, lecz dzielnie pruje naprzód. Szeroka wstęga autostrady. Malownicze kolorowe domki, na słupkach kaktusy. Kołyszą się lekko na wietrze palmy. Błękitne fale z lekką pianą na wierzchu liżą złoty, miałki piasek plaży. Ta fantastyczna niebieskość każe zamilknąć, zapomnieć o wszystkim. Auto samo, bezszelestnie jedzie na południe. Siedzimy zapatrzeni w dal, zasłuchani w płynące z radia dźwięki muzyki. Gershwin.
Małe domki przemieniają się w nowoczesne wille skąpane promieniami zachodzącego słońca. Plaża huczy gwarem ludzkich śmiechów i melodiami płynącymi z głośników. Mijamy piniowy lasek. Autostrada zmienia oblicze – piękna nowoczesna ulica.
Viareggio. Ileż wspomnień z dzieciństwa. Hotel Esplanada ginie wśród liści olbrzymich palm. Na małych rowerkach gonią się dwaj psotnicy, pewnie wnuki czarownicy co to z kotem na ramieniu jeździła w stronę Pinety, a na murku przycupnęłam ja w pasiastej piżamce, kręcę w palcach złote warkoczyki i szepczę: Mamusiu, patrz Baba Jaga. Nie ma Mamusi, nie ma Baby Jagi, nie ma warkoczyków. Zupełnie dorosła wysiadam z auta i idę z młodym człowiekiem do modnego lokalu na kolację. Z płyt płynie melodia Only You. Kiedy opuszczamy Viareggio jest już ciemny wieczór. Nie, wcale nie ciemny. Setki luksusowych pensjonatów zachęcają turystów tysiącem żarzących się świateł, kolorowymi reklamami i melodiami najnowszych przeboji. W drzwiach modnego, amerykańskiego nocnego lokalu nikną pseudo Bardotki, Lollobrigidy i Mansfieldki. Szeleszczą sztywne halki. Neony ciepłymi blaskami przesuwają się po opalonych dekoltach. Przy nich pochylone ciemne szczotki czupryn młodych chłopców i wytworne łysiny starszych panów. Zaczyna się nocne życie. Ostatnie światła barwnej miejscowości, fontanna migoce tysiącami kropelek a tabliczka wskazuje kierunek – Piza.
Na niebie pokazują się pierwsze gwiazdy. Mijamy ciemne domki przedmieścia i … zdumienie przeradza się w zachwyt. W blasku księżyca słynna krzywa wieża wygląda jak wspaniała dekoracja teatralna. Nie wiem dlaczego zaraz jakieś reminiscencje z Szekspira. Czyżby tu miał wkroczyć król Lear ? A może u drzwi baptysterium Hamlet oczekuje na ducha ojca na tle trzynastowiecznej katedry? Obchodzę wieżę ze wszystkich stron - uważaj zaraz się zawali – śmieje się Lovi. Jedziemy na lody do pobliskiej gelaterii, z oddali jeszcze raz oglądam się na wspaniałe dzieło Taddeo Pisano.
Wśród nocy zatrzymujemy się w słynnym kurorcie Bagni di Lucca. Wśród róż i magnolii wchodzimy na taras niedużej willi. Wszyscy zajmują się mną serdecznie. Po chwili wykąpana i najedzona siedzę na miękkim fotelu przytulnego saloniku. Panuje nastrój pełen niefrasobliwości. Przy stoliku cztery osoby grają w karty – brydż. Siedzący na podłodze amerykański archeolog rzuca gumowe kostki buldogowi, którego promienny pysk pasuje do wdzięcznego miana Gioia. Urocza siwowłosa pani otulona szalem, matka Loviego, namawia mnie na nocleg, lecz jutro musimy być w Rzymie. Po krótkim odpoczynku ruszmy w dalszą drogę. Oczy kleją się coraz bardziej. Znów autostrada biegnie wzdłuż morza. W granatowej toni przegląda się cały gwiazdozbiór, fale złowieszczo uderzają o brzeg. Co chwila unoszę opadającą głowę, ach, spać, spać. Szary brzask wita nas blaskiem wschodzącego słońca nad Lido di Ostia. Siamo venuti. Ecco Roma. W pół godziny później lokaj Sabino wprowadził mnie do domu. Zasypiam i śni mi się błękitne morze włoskiej Riviery.
Więcej opowiadań Cioci Ani w zakładce: Anna Romana opowiada
Miała dwa ratusze na rynkach Starej i Nowej Warszawy – dziś Starego i Nowego Miasta. W obrębie tego pierwszego był oczywiście zamek zwany Warszawskim nie Królewskim z ogromną salą teatralną. Przez Bramę Krakowską w ceglanych murach, okalających tamtą część miasta wyjeżdżało się na rozległy Plac Bernardyński – teraz początek Krakowskiego Przedmieścia. Stały przy nim kolejno: Kościół Sióstr Klarysek – w jego miejscu rozciąga się skraj Placu Zamkowego z widokiem na stronę praską, gotycki kościół Bernardynów p.w. św. Anny oraz okazały pałac Adama Kazanowskiego, „zapamiętany” w murach kamienicy Towarzystwa Charytatywnego Caritas.
Adam Kazanowski, podkomorzy koronny, a potem marszałek nadworny koronny był faworytem i przyjacielem z młodości króla Władysława IV. I to Kazanowskiemu dedykowany zostaje w roku pańskim 1643 „Gościniec, abo krótkie opisanie Warszawy z okolicznościami iey dla Kompaniey Dworskiey przez Adama Jarzemskiego, muzyka I.K.M”. „Opisanie” ma formę wiersza i jest chyba pierwszym przewodnikiem po Warszawie. I choć jego rymy można by uznać za raczej "częstochowskie", to 3844 wersy zamknięte w 164 stronach opowiadają o mieście, którego już nie ma, ponieważ zmiotła je dosłownie szwedzka nawałnica. Jednocześnie pozwala wytropić w istniejących dziś budynkach rysy dawnych kamienic czy pałaców, a może świątyń czy wież? Tego zadania podjął się architekt Tomasz Kuls, uznany autor projektu konserwacji i częściowej adaptacji ruin zamku Krzyżtopór w Ujeździe, projektu odbudowy pałacu z Chróstniku koło Lublina, ale też projektów na potrzeby prac konserwatorskich w Wilanowie. W efekcie powstała „Warszawa – szlakiem Gościńca Adama Jarzębskiego – rekonstrukcja miasta z roku 1643 w 25 obrazach”, elegancka książka- album w twardej okładce na pięknym papierze, w dodatku szyta nie klejona, wydana „ze smakiem” przez Skarpę Warszawską. Blisko 200 stron tekstu przeplatają stare ryciny i mapy, ale najcenniejsze są właśnie kolorowe rekonstrukcje- wizualizacje wybranych budynków. Dzięki nim możemy zobaczyć, jak w I poł. XVII w. wyglądały dzisiejsze Stare i Nowe Miasto, Krakowskie Przedmieście, jaka była wtedy Warszawa? Na ile te wizualizacje mogą być zgodne z rzeczywistością – wyjaśnia autor na początku książki, podobnie. jak opisuje fascynująco etapy samej rekonstrukcji.
Dla mnie największą wartością tej pozycji jest połączenie obrazu - wizualizacji z historią. Kuls opisuje dzieje Warszawy od początku i w ten sposób pozwala nam samym ocenić, na ile miasto rozwinęło się do momentu, gdy Jarzemski tworzył swój „Gościniec”. Szacuje więc, bo z tamtego okresu nie ma „twardych danych”, że miasto mogło liczyć 14-18 tys. mieszkańców i około 1000 posesji. Było zatem o wiele mniejsze niż ówczesny Kraków, Poznań, Lwów czy nawet Lublin! Jednocześnie pokazuje, jaki „boom” architektoniczny przeżywała Warszawa za czasów Zygmunta III Wazy i jego syna, Władysława IV. Choć bowiem nie została stolicą w 1596 r., jak błędnie uczono nas w szkole, to pierwszy z władców właśnie w tym roku przeniósł tu swoją rezydencję po pożarze Wawelu, ale też dlatego, aby być gospodarzem (a nie gościem z Krakowa) odbywających się w Warszawie obrad sejmu i senatu Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Taka pozycja miasta „skazywała” je na szybki rozwój.
Za sprawą książki Kulsa wsiadamy w wehikuł czasu, włączamy bieg wsteczny i przenosimy się cztery wieki w tył. A potem już, przewracając karty albumu spacerujemy po ulicach, spoglądamy na kolejne rekonstrukcje i poznajemy ich historie. Są one fascynujące, jak ta o teatrze zamkowym, który za Władysława IV zagraniczni goście postrzegali jako jeden z największych tego typu w Europie. Teatr zajmował całe południowe skrzydło i miał maszynerię sceniczną zaprojektowaną przez Augustyna Locci, ojca budowniczego pałacu wilanowskiego. Pełne przepychu wnętrza, inspirowane były włoskimi arcydziełami architektury teatralnej - Teatro Olimpio Palladia z Vicenzy, parmeńskim Teatro Farnese i florenckim Teatro degli Uffizi, które widział sam Władysław IV, gdy będąc jeszcze królewiczem objeżdżał Europę. To jego wzorem ruszali potem artyści i intelektualiści na Grand Tour w XVIII i XIX w. Co stało się z tą sceną, która była świadkiem zaślubin Władysława IV z Cecylią Renatą Habsburżanką? Za Jana III Sobieskiego pomieszczenia teatru przerobiono na kancelarię królewską, a 1767 r. całe skrzydło zamku spłonęło.
Równie ciekawa jest historia podmiejskiej willi królewskiej - Villa Regia, która po wielu przebudowach stała się Pałacem Kazimierzowskim, wchodzącym w skład kompleksu Uniwersytetu Warszawskiego. A także wspomnianego na początku, renesansowego pałacu Kazanowskiego, który przepychem miał konkurować z samym zamkiem, zaś z biegiem czasu przekształcono go na potrzeby klasztoru i zakony karmelitanek bosych, a potem Towarzystwa Dobroczynności Res Sacra Miser. Część jego murów, odzianych w kostium klasycystyczny za sprawą Antonia Corazziego, znajduje się w kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu 62.
Niewiele osób też wie, że na miejscu Pałacu Staszica, czyli dzisiejszej siedziby Polskiej Akademii Nauk stała Kaplica Moskiewska. Spoczywały w niej doczesne szczątki zdetronizowanego cara Wasyla IV, jego żony i brata – wziętych do niewoli przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego, kiedy zdobył Moskwę w 1610 r.
Z kolei Arsenał, najczęściej przez nas kojarzony z „Kamieniami na szaniec” powstał właśnie za czasów Władysława IV i jego wizualizacja z tamtego okresu też zdobi karty książki, która, sama w sobie może służyć nie tylko varsavianistom i pasjonatom naszej stolicy, ale też przewodnikom miejskim pragnącym wzbogacić swoją wiedzę o nowe fakty. Zwłaszcza, że czyta się ją znakomicie. Podziw budzi sama praca rekonstruktorska, która zajęła autorowi całe lata oraz jego ogromna wiedza połączona z detektywistyczną żyłką. Nie przyjmuje bowiem na wiarę wszystkich dostępnych dokumentów "jak leci", ale je porównuje, włączajac tryb "sprawdzam". Dzięki takiej metodzie powstała książka odkrywcza, miejscami wręcz sensacyjna, ale której zawartości można zaufać.
Publikacji towarzyszy Warszawski Kalendarz 2021 – Warszawa sprzed potopu szwedzkiego w 12 rekonstrukcjach, naturalnie również opublikowany przez Skarpę Warszawską. Dobrze, że są jeszcze wydawnictwa podejmujące się tak może mało komercyjnych zadań, ale za to ambitnych, służących naszej kulturze.
(Zdjęcia z publikacji)