Byłam i, szczerze mówiąc średnio się bawiłam na inauguracji, za to dobrze spałam. Gdzie? W Focus Hotel Premium Gdańsk. Jakkolwiek obiekt działa od 1 czerwca br, to jego oficjalne otwarcie odbyło się w ostatni piątek czyli w końcówce miesiąca. I na nie zostałam zaproszona, aby potem napisać o hotelu, co też uczyniłam: http://www.rp.pl/Hotele/306269980-Hotel-z-kanapka-na-droge.html#ap-2
Jednak nie mogę się powstrzymać, aby jeszcze kilku uwag nie dodać. Zaczynam zatem od początku
- nowoczesny budynek znajduje się w idealnym wprost dla podróżujących miejscu, bo pięć minut od stacji kolejowej Gdańsk-Wrzeszcz. Dosłownie za rogiem - z przejścia podziemnego w lewo, a na pierwszym skrzyżowaniu również i oto stoimy przed grafitową bryłą.
Za plecami mamy sielsko-anielskie, ceglane domki z ogródkami, a poza tym plac budowy. Odnotowuję go mimochodem - dopiero wczesnym rankiem obudzi mnie działająca koparka - znak, że okna nieszczelne. Niestety słychać przez nie również przejeżdżające pociągi, a przez wentylację dociera nawet na szóste piętro, gdzie ja mieszkałam, zapach z kuchni. Dwa duże minusy. Natomiast pokoje same w sobie urządzone nadzwyczaj sensownie. Szara kolorystyka ścian i narzut oraz mebli rozbita ożywiona została "zagłówkową" ścianą w pomidorowe, a więc stonowane w odcieniu pasy: jaśniejszy i ciemniejszy, na przemian. Wygodny materac, puchowa pościel z nieskazitelnie białą bielizną. To lubię, dlatego mimo odgłosów zza okna spało mi się dobrze. W szafie bez drzwi (ta nowa moda, podyktowana ekonomią jednak mnie nie przekonuje) są więcej niż trzy wieszaki, ale znów umiejscowione zbyt nisko. Skoro to hotel dla biznesu, przewidujący zatem pokonferencyjne "balety", to warto pomyśleć, że sporo pań nad małą czarną ze "Śniadania u Tiffaniego" przedkłada długie suknie. Ja taką właśnie miałam, więc dolny pas mi się pogniótł.
Poza tym jednak szafa pojemna - jest odpowiednia ilość półek, a także miejsce na walizkę. W łazience ucieszyłam się ze sporego blatu na kosmetyki i dodatkowego, mocnego oświetlenia nad dużym lustrem. A także z tego, że modne również, szklane drzwi do kabiny prysznicowej zostały obłożone gumową uszczelką tak, że nie grozi mi zranienie. Poza tym zamontowano je tak inteligentnie, aby przy otwieraniu nie odsuwały dywanika z podłogi. Tak miałam w Waldorf Astorii w Berlinie i na śliskiej powierzchni rozciągnęłam się w niebezpieczny szpagat (nigdy nie uprawiałam gimnastyki artystycznej, więc takie figury są mojemu ciału obce). A przecież był to hotel pięciogwaizdkowy, w którym ktoś nie zrobił testów antypośligowych, czy raczej wybrano złej jakości terakotę! Zabrakło mi natomiast kosmetyków - jest tylko mydło (w kabinie i w osobnym kraniku zamontowanym na umywalce) i to chyba z tych tańszych.
Imprezę oficjalnie inaugurującą działalność rozpoczęło tradycyjne przecięcie wstęgi.
Kucharz podobno pracował wcześniej w gdańskim Hiltonie. Pochwalę go za przekąski na konferencję prasową - krewetki tygrysie z musem mango były przepyszne i za część dań na wieczornej gali. Na przykład za kaczkę w czerwonej kapuście i pomysł z boczniakami, tylko dlaczego były przesolone? Czyżby mistrz patelni się zakochał? Poza tym do dań mięsnych i z ryb warto by zaproponować więcej niż jeden dodatek w postaci, pysznych zresztą młodych kartofelków. I zwykłą sałatę lub surówki, bo komponowane z różnych składników sałatki średnio się z daniami głownymi łączyły smakowo.
Na medal zasługuje natomast hotelowe śniadanie w formie bufetu, w którym wybór jest znaczny i różnorodny. Na zimno są wędliny, ryby i świerze warzywa, na ciepło trzy rodzaje kiełbasek, jajecznica, boczek i koniecznie fasolka w sosie pomidoroym dla amatorów śniadania po angielsku. Poza tym płatki oraz konfitury o odmiennych smakach oraz ciasta, soki łącznie z pomidorowym i herbata oraz kawa, z automatu. Można zamówić espresso, za dodatkowe pieniądze (dlaczego aż 8 zł, skoro w Italii zapłacimy za nią połowę mniej?), ale dostaniemy zwykłą kawę, tylko że w malutkiej filiżance i to nalaną po brzegi. I ta mi nie smakowała.
Rankiem pobiegłam do fitnessu. Rowerek stacjonarny, stepper i ruchoma bieżnia wyczerpują jego ofertę. Przydałby się jakiś sprzęt do rozciągania górnych mięśni ciała, ale ja i tak byłam zadowolona.
Powinnam jeszcze dostać kawę na drogę, czym też się chwalono na konferencji prasowej dla mediów, ale w praktyce kubeczki nie mają przykrywek, więc albo napój wypije się od razu albo z niego zrezygnuje. Wybrałam tę drugą opcję. A potem wsiadłam do pendolino, które zawiozło mnie do Warszawy. Szybko, wygodnie, ze standardowym już 10-minutowym opóźnieniem. Hotel zaś będę wspominać miło i chętnie jeszcze do niego wrócę, bo mimo małych minusów zapewnia komfort, jaki powinien oferować obiekt czterogwiazdkowy. (Zdjęcia własne i mat. pras.)