Tu wcieliłam się w sztygara, poczułam westernowe klimaty,
zjadłam „niebiańskie” lody, ale nie pokonałam najwyższej ścianki wspinaczkowej
w Polsce. Gdzie tak się dużo działo?
W Nowej Rudzie.
W Nowej Rudzie.
Malownicze Góry Sowie w Sudetach Środkowych na Dolnym Śląsku
znałam już wcześniej. Eksplorowałam je jeszcze jako nastolatka podczas obozów
lingwistycznych w Srebrnej Górze. Biegałam tam po zawieszonych wśród mgieł,
30-metrowych mostach - wiaduktach nieistniejącej już kolejki zębatej, wspinałam
się do największej twierdzy górskiej w Europie
i chłonęłam opowieści o tajemniczym transporcie „skarbów”, jakie mieli
ponoć właśnie tutaj ukryć Niemcy w końcu II wojny światowej.
Do Nowej Rudy, położonej amfiteatralnie na pagórkach między Wzgórzami Włodzickimi a Górami Sowimi zawitałam po raz pierwszy. Organizatorzy zapewnili naszej grupie dziennikarzy moc atrakcji, jakie przerosły moje oczekiwania.
Do Nowej Rudy, położonej amfiteatralnie na pagórkach między Wzgórzami Włodzickimi a Górami Sowimi zawitałam po raz pierwszy. Organizatorzy zapewnili naszej grupie dziennikarzy moc atrakcji, jakie przerosły moje oczekiwania.
Więcej na temat emocji, jakie zafundowała nam Nowa Ruda w moim artykule na łamach magazynu ŚWIAT PODRÓŻE KULTURA:
https://magazynswiat.pl/27273/27273.html