To był czyn nieludzki

00:04



Zaledwie przed dwoma miesiącami, w centrum Poznania zobaczyłam właśnie taką scenę. Na żywo. Grupa islamistów z kałaszami mierząca w głowy klęczących w szeregu ludzi. Widok był tak wstrząsający, że aż zaparło mi dech, wmurowało w chodnik. Przez dobrych kilka chwil miałam wrażenie, że TO DZIEJE SIĘ NA PRAWDĘ. Jednak była to tylko, na szczęście forma protestu jednej z młodzieżówek przeciw przyjęciu przez Polskę imigrantów z Syrii. Milcząca, ale jak wymowna. Muszę szczerze się przyznać, że wówczas uznałam ją za przesadną, nie na miejscu. Uważałam, że to niepotrzebna forma prowokacji. Ale to, co stało się w Paryżu, to była forma egzekucji. Właśnie takiej, jak ta na zdjęciu, które publikuję. Egzekucji na tych, którzy przyjęli przecież tyle milionów pod swój dach. Rozmawiałam wczoraj przez telefon z synem mojej bliskiej koleżanki, który właśnie jest teraz w Paryżu. Wymarzył sobie studia na Sorbonie, zdał śpiewająco egzaminy i dzięki Erasmusowi od października uczęszcza do tej szacownej uczelni. Aby zapłacić za akademik i utrzymać się w stolicy Francji, wieczorami pracuje w barze jako kelner. Bomby wybuchły zaledwie 800 metrów od miejsca, gdzie serwował wino. Słyszał je, a potem już nic nie było takie, jak kilka minut wcześniej. Zapłakani, sterroryzowani strachem, roztrzęsieni ludzie zaczęli wbiegać do jego baru, opowiadać rwącymi się głosami to, co widzieli. A widzieli rzeczy i sceny niewyobrażalne. Szef "Młodego" - tak moja koleżanka zawsze zwraca się do syna, zebrał wczoraj rano personel i zapytał, czy chcą w sobotę pracować czy wolą wolne. Wszyscy zgodnie wybrali drugą opcję - bar został zamknięty. Dziś "Młody" ma dzień wolny, ale co będzie jutro? - Dlaczego nikt się nami, studentami z wymiany nie zainteresował? - pytał mnie wczoraj zdenerwowany "Młody" przez telefon. - Chyba powinien, zwłaszcza, że przecież wśród rannych jest jedna Polka! - tej informacji nasze media nie podały. - Wracaj "Młody" do Polski - przekonywałam go wczoraj, a koleżanka gryzła palce z nerwów. Akurat spotkałyśmy się w naszym stałym gronie kolesiółek z długoletnim stażem (znamy się od pierwszej klasy podstawówki) na małym co-nieco, ale humory zważyły wiadomości z Francji. I wszystkie byłyśmy tego samego zdania, że życie ważniejsze niż wszystko i że "Młody" powinien wsiąść w pierwszy samolot do Warszawy. Właśnie France24, którą od wczoraj oglądam godzinami w oryginale (francuski przypomniał mi się w ekspresowym tempie) podała, że Francja wraca do życia, jutro znów zostaną otwarte szkoły, a więc i uniwersytety. Jaką decyzję podejmie "Młody"? Co będzie dalej? Włoskie Telegiornale, na które też od czasu do czasu przełączam, mówi o zaginionej od tragicznej nocy, młodej Włoszce, której nie ma wśród ofiar.
Wychowano mnie w dużej tolerancji i otwartości do innych nacji, kultur i religii. W dzieciństwie moja rodzina przyjaźniła się z wujem szachini Iranu, który był ambasadorem w Polsce jeszcze przed rewolucją. Z tego okresu pozostała nam jako pamiątka seria pięknych, perskich obrazków zdobiących teraz korytarz Mamy mieszkania. Miałam i mam do tej pory muzułmańskich znajomych, moja najbliższa przyjaciółka wyjechała do Tunezji i przeszła na islam. Podróżując po Afryce Północnej i Bliskim Wschodzie nigdy nie czułam żadnego dyskomfortu, spotykałam się z serdecznością i sympatią. Może również dlatego, że wiedziałam jak się zachowywać, jak ubrać, gdzie nie wchodzić, bo mogę urazić czyjeś uczucia. A teraz? Wyczerpałam zasób słów, nie potrafię jeszcze do końca zdefiniować tego, co czuję.

Zobacz również:

0 komentarze