Edyta Świętek o miłości i nienawiści w czasach zniewolenia

06:48

Potrafi snuć opowieść jak rzadko kto z pisarzy jej pokolenia. I nieważne, czy jest to współcześnie osadzona historia dziewczyny z patologicznej rodziny (trylogia "Jedno życie wystarczy"), czy powieść historyczna. Taką bowiem są "Zniewoleni" - najnowsza książka małopolanki osadzona w realiach XIX-wiecznej Galicji, będąca pierwszą częścią trzytomowej sagi rodzinnej Niepołomice. Tutaj burzliwy romans tylko pozornie jest wątkiem zasadniczym, a tak na prawdę stanowi pretekst do jakże filmowego przedstawienia okresu między rzezią galicyjską a powstaniem styczniowym. O tym pierwszym, chłopskim zrywie pod egidą Jakuba Szeli przeciw panom uczono nas w PRL-owskiej szkole jakoś bez przekonania i jednostronnie, tendencyjnie: "dziedzice - obiboki z możnych rodów źle traktowali poddanych, to ci im odpłacili". Był też w tym podtekst ideologiczny: socjalistyczna ojczyzna zniosła podziały na stany i teraz więcej nie będzie rozlewu krwi bratniej, bo wszyscy mają po równo (czyli, jak pamiętamy niewiele, a nową klasą dominującą i wyzyskującą były komunistyczne władze). Edyta Świętek, choć historykiem nie jest to widać, że dzieje swojej małej ojczyzny dobrze przestudiowała, dzięki czemu uzyskujemy obraz tej jakże tragicznej rabacji oglądany ze wszystkich stron: panów-dziedziców, ich poddanych-chłopów pańszczyźnianych, ale i kmieci wyzwolonych, gospodarzących na własnych morgach otrzymanych ongiś jeszcze przez króla oraz Żydów. A ten obraz żywo przypomina film "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego. Bo choć oba wydarzenia dzieli sto lat, to przyczyny tragicznego pogromu, który nie oszczędza nawet kobiet, starców i dzieci są podobne. Rzeź galicyjska i powstanie styczniowe stanowią jakby ramy książki, pomiędzy którymi osnuta jest zasadnicza opowieść o losach trzech rodzin, w tym dwóch szlacheckich - Parnickich i Żelechowskich oraz wyzwolonych kmieci, Trzosów. Nota bene rodzina o tym nazwisku rzeczywiście mieszka w pobliżu Niepołomic z dziada pradziada, a ziemie jej nadał sam król Kazimierz Wielki. Jednak pisarka podkreśla we wstępie, że wykorzystałą tę historię jako inspirację do stworzenia bohaterów fikcyjnych, którzy nie mają nic współnego z potomkami tamtego rodu. Dzięki takiej właśnie konstrukcji powieści, gdzie postacie wymyślone spotykają się z tymi znanymi z kart historii, czyta się ją po prostu świetnie. Z jednej strony bowiem czerpie z naszej literatury XIX w. - dźwięczą w niej dalekie echa "Nad Niemnem", "Lalki" Prusa. Są nawiązania do poezji romantycznej i malarstwa Grottgera w scenach walki powstania styczniowego w finale. Jednak to, co zawsze stanowi siłę książek autorki to włąśnie postacie tak przedstawione, że wydają się jak żywe, z krwi i kości. Każda inna, obdarzona odmiennymi cechami charakteru i w zależności od pozycji społecznej odziana i mówiąca we właściwy dla niej sposób. Świętek niczym Oskar Kolberg sięgnęła przy tym jakże zręcznie do dawnej kultury galicyjskiej wsi, wykorzystując zarówno język - poszczególne słowa nadające właściwy koloryt i ludową poezję, gusła, zabobony. Mamy więc chłopkę Bernadetę, której teściowa przed urodzeniem dziecka nie pozwala myć i czesać włosów, bo "tak trzeba dla odegnania złego". Ta sama Betka zresztą, mimo zaawansowanej ciąży wyrusza do ukrytego w lasach, cudownego źródełka po tym, jak rzuca na nią urok inna kobieta - dopiero, gdy dziewczyna w wodzie dostrzega monstrancję (ona ją rzeczywiście widzi - jakże piękne nawiązanie do Mickiewicza, romantycznej opozycji czucia oraz szkiełka i oka), wie, że urodzi zdrowe dziecko. I rzeczywiście na świat wydaje chłopczyka jak malowanie. Pisarka ciekawie przedstawia też społeczność wyznania mojżeszowego z zawiadującym wioskową karczmą starym Mojsiejowiczem, który wie, że "Żyd, aby mu się dobrze działo, musi trzymać z każdym". Ciekawym zabiegiem jest pokazanie zubożenia naszej szlachty, która aby ratować majątki musi wchodzić w koligacje z niższymi stanami - dlatego Antoni Parnicki poślubia kupcównę Cecylię Zalewską. Bohaterowie "zniewoleni" są nie tylko poprzez fakt, że Polska znajduje się pod zaborami, bo ten fakt boli jedynie szlachtę, która marzy o kolejnym powstaniu. Chłop z kolei zniewolony jest przez dziedzica, do którego należy, a ten czyni to wiele sposobów nie tylko poprzez pańszczyznę (przymus pracy, bicie, a nawet zabijanie), ale i bezkarne "psucie" wioskowych panien i młodych mężatek, przede wszystkim zaś brak edukacji. To właśnie ciemnota wsi sprawia, że austriacki zaborca tak łatwo manipuluje chłopami. Świętek znakomicie to pokazuje. I jeszcze jedno - autorka w swojej sadze znów porusza się po bliskich jej miejscu zamieszkania terenach tym razem akcję powieści sytuując pośród niepołomickiej puszczy. Jest to zaś obszar wyjątkowo związany z polską historią, gdyż o nim wspomina już Długosz w swoich kronikach. Miłość - spełniona i niespełniona, zazdrość kobiety o kobietę, nienawiść chłopów do ciemiężycieli - panów i wreszcie okupione krwią zrywy niepodległościowe - powieść pełna jest emocji zwrotów akcji tak szybkich i emocjonujących, że zaczynając ją czytać należy odłożyć wszelkie inne sprawy ad acta, póki nie zamknie się książki na ostatniej stronie. Bardzo wszystkim polecam lekturę zwłąszcza na obecne, burzowe wieczory! Edyta Świętek, Niepołomice. Zniewoleni, Wydawnictwo Skarpa Warszawska, Warszawa 2021 r.

Zobacz również:

1 komentarze