Florencja moimi oczyma

16:20


Czy możecie uwierzyć, że przez lata wprost nie znosiłam tego miasta? Choć gdy miałam zobaczyć je po raz pierwszy, aż przebierałam nóżkami z niecierpliwości. Załatwiłam sobie wtedy pracę jako opiekunka do dzieci. Legalnie, poniekąd bo przez tamtejszą agencję baby sitterek. Tyle, że oficjalnie nie miałam pozwolenia na pracę. A trafiłam kulą w przysłowiowy płot, bo jakkolwiek rodzina, która mnie przyjęła, była majętna, to mnie przydzielono jakąś klitę z polowym łóżkiem i szafą turystyczną z zepsutym zamkiem. Pewnie uważali, że to mi się należy jako "dziewczynie ze Wschodu". Wynagrodzenie też było symboliczne, codziennie przez trzy tygodnie na obiad miałam ten sam zestaw: spaghetti z sosem pomidorowym i paluszki rybne. Generalnie oszczędzali na mnie jak mogli, ja się zaś nie stawiałam, bo mimo wszystko chciałam przetrwać. Jednak w końcu nie dałam rady i wyjechałam, do Rzymu, a Florencję przez lata omijałam dużym łukiem, bo kojarzyła mi się nie z Uffizi, gdzie zresztą codziennie chodziłam "na pocieszenie", ale z parą tych ludzi, którzy na domiar złego co wieczór potwornie się kłócili, a rano... sielanka. Dobry seks nocą wyraźnie godził zwaśnione strony :)
Potem naturalnie odreagowałam i nie raz jeszcze wróciłam do Florencji. Mój artykuł w najnowszym numerze miesięcznika Podróże polecam zwłaszcza wszystkim tym, którzy krytycznie oglądali serial "Medyceusze" :)

Zobacz również:

0 komentarze