Z pamiętnika dojrzałej pilotki cz. III: Wenecja o poranku

07:44


Nocka w autokarze to koszmar. Wie to każdy. Coraz mniej chętnie biorę grupy bez noclegów tranzytowych. Jednak jest pewien wyjątek, gdy po całej dobie w autobusie przyjeżdżam z grupą do Wenecji. O 4-5 rano. Moi ludzieńkowie już się budzą, gdy jedziemy mostem przez lagunę. Potem, na Tronchetto godzinka na ablucje w łazience, kawę - u kierowcy albo w barze i wsiadamy na battello. Ostatnio udało mi się tak, że dzień budził nam się podczas półgodzinnego rejsu na Riva degli Schiavoni. A słońce wyszło, gdy stanęliśmy u wylotu Canal Grande. Byliśmy tylko my i miasto. Poza tym żadnych turystów. Cisza i spokój. Czasem tylko krzyk mewy.
- Pani Aneczko, jak pięknie!
- Jak dobrze, że przypłynęliśmy tak wcześnie!
Achom i ochom nie było końca, bo światło w tej godzinie jest niepowtarzalne. Zrobiłam wtedy tylko jedno zdjęcie, bo pilot nie ma czasu na cykanie. Ono właśnie otwiera tego posta - czy nie jest pięknie? Abyśmy do takiej Wenecji jak najszybciej wrócili

Zobacz również:

0 komentarze