Kanonizacja JP II. Znów wszystkie drogi prowadzą mnie do Rzymu

08:18


Właśnie jestem w ferworze pakowania i stresie ogromnym. Prowadzę grupę niemal 60 osób na kanonizację Jana Pawła II i Jana XXIII. Wyruszamy jutro skoro świt, a już pojutrze znajdziemy się w Padwie, w sanktuarium św. Antoniego, którego wielu z nas obciąża zawsze naszymi zgubionymi rzeczami. Biedny San Antonio, musi mieć sporo roboty z ich szukaniem. I cierpliwości. Tych świętych odwiedzę po drodze niemało. Wpadnę do Sieny do św. Katarzyny, ale i do św. Bernardyna - tego samego, którego mój uwielbiany Francisco Goya przedstawił na swoim płótnie, przy okazji naginając nieco historię, bo zamiast Rene Andegaweńskiego kazania słucha co prawda też król Neapolu, ale Alfons Aragoński czyli władca hiszpański. W San Gimignano czekać będzie na mnie św. Fina, której piękną postać o blond włosach ciężka choroba zmieniła w cuchnące, rozkładające się za życia ciało, ale cierpienie nie zachwiało jej wiarą. San Giovanni Rotondo zaś to miejsce narodzin kultu mojego ulubionego świętego, Padre Pio-stygmatyka, który miał zdolność bilokacji i ponoć swoje pojawianie się obwieszczał wonią kwiatów - przeczą temu jednak oficjalne źródła. Wreszcie - Rzym i ponowne spotkanie z Janem Pawłem II. Tyle razy byłam tak blisko Niego podczas kolejnych pielgrzymek do Ojczyzny, ale i na Kubę, do Indii, Izraela, na Ukrainę. A teraz dołączyć ma do grona świętych, wraz z drugim, u nas zbyt mało znanym papieżem, Janem XXIII. Niedawno oglądałam ciekawie zrobiony dokument na włoskim RAI1, zestawiający życiorysy obu kandydatów na ołtarze. I została mi w pamięci taka scena - Padre Roncalli w rzymskim więzieniu Rebibbia, tym samym, gdzie potem odsiadywał karę Ali Agca. Wokół Jana XXIII tłumy więźniów i on, pośrodku, z dobrotliwym uśmiechem, wyznający: ktoś z moich bliskich z rodziny też kiedyś był w więzieniu...
 

Zobacz również:

1 komentarze

  1. Jan Paweł II był Wielkim Człowiekiem o jeszcze większym Sercu. Nikt nie wywarł na mnie takiego wpływu, jak On.

    OdpowiedzUsuń