Ostróda z Napoleonem w dalekim tle

02:33


Poddała mi pomysł nieoceniona Basia Tekieli, znawczyni naszej Polski całej, ekspertka branży turystycznej, że Ostróda, którą dwa tygodnie temu na chwilę nawiedziłam powinna się promować poprzez Napoleona. Dlaczego? Otóż Bonaparte spędził w tamtejszym zamku jakieś dni czterdzieści między 21 lutego a 1 kwietnia 1807 r. Dotarł nad jez. Drwęckie wycieńczony tak jak i jego wojska. Dopiero co stoczył dwudniową, krwawą bitwę pod Iławą Pruską, która zarówno jego jak i wroga, czyli Rosjan kosztowała wiele istnień ludzkich. Zamieszkał w północnym skrzydle zamku, na I piętrze. Musiał mieć wygody, skoro Ostródę wybrał sobie na chwilową kwaterę główną. Miasto, położone między Elblągiem, Toruniem i Warszawą, gdzie stacjonowały wówczas jego wojska, nadawało się do tej roli idealnie.


Dziś opowiada o tym mało nagłaśnianym epizodzie naszej historii niewielka ekspozycja w muzeum, przygotowana raczej w starym stylu - gabloty i zdjęcia, ale obfitująca w zachowane z tamtych czasów w zaskakująco dużej ilości, przedmioty: mundury, broń - co ucieszy amatorów militariów, a nawet porcelanę z wizerunkiem Cesarza Francuzów.


Poza tym zamek, w większości odbudowany, jest raczej słabo przygotowany od strony turystycznej - jego pietra zajmują biura, a szkoda. Na dziedzińcu zamontowano jakąś scenę, służącą zapewne okazjonalnym imprezom. Ja trafiłam jeszcze na czasową chyba wystawę lalek w strojach regionalnych ze wszystkich zakątków Polski - ciekawą, acz napisy pod lalkami informujące, skąd dany kostium pochodzi umieszczono na małych karteczkach lilipucim drukiem :(


 Natomiast podziemia kryją godną pochwały inicjatywę prywatną - Pijalnię ziół. Przy drewnianych stołach, pod krzyżowo-żebrowymi, ceglanymi i autentycznymi co najważniejsze sklepieniami można więc popić sobie dodające zdrowotności herbatki, ale i nabyć takie delicje jak sok różany czy sosnowy - pod zastanawiającym patronatem... Mony Lisy :) Żałowałam jedynie, że tylko w dużych, litrowych, szklanych butlach, bo nie miałam jak wziąć ze sobą tego słodkiego ciężaru.


Na przeciwko zamku, po drugiej stronie ulicy srebrzy się rozległymi wodami jez. Drwęckie.


I tu władze miejskie ruszyły głową. Na wodnej tafli, nieopodal brzegu urządzono bowiem tor dla narciarzy wodnych czy raczej deskarzy wodnych. Nartę, która wygląda wypisz wymaluj jak deska snowboardowa, wraz butami można wypożyczyć na przystani będącej jednocześnie punktem startowym. Stąd poprowadzone są nad jeziorem liny, o które zapina się karabińczyk i w drogę, na której są też przeszkody - małe skocznie. Ja wyczyny śmiałków obserwowałam spokojnie z wygodnych, profilowanych, drewnianych fotelo-leżysk w zadbanym, pełnym drzew, krzewów, rabat i zielonych muraw nadbrzeżnym parku, poprzecinanym alejkami dla spacerowiczów i rowerzystów.


Żałuję, że na Ostródę miałam tylko trzy godziny czasu, ale zamierzam do niej powrócić na dłużej.

Zobacz również:

0 komentarze