Na ORP Błyskawica - po znajomości bez kolejki

21:42




Niszczyciel ORP Błyskawica to statek - legenda. Zwodowany na dwa lata przed II wojną światową, brał w niej udział od początku do końca walk w Europie: na Atlantyku, Morzu Północnym i Morzu Śródziemnym. Uczestniczył w kampanii norweskiej i ewakuacji Dunkierkibitwie o Atlantyk, operacjach „Torch” i „Overlord” oraz bitwie pod Ushant, gdzie koło tej angielskiej wyspy w czerwcową noc 1944 r. alianckie niszczyciele rozgromiły niemieckie jednostki. Działalność u boku aliantów zakończył udziałem w operacji „Deadlight” ,polegającej na niszczeniu, czyli de facto zatapianiu niemieckich U - Bootów. W maju 1946 został przejęty przez Royal Navy, pod polską banderę powrócił 1 lipca 1947 roku.
Dziś ORP Błyskawica zacumowany przy gdyńskim nabrzeżu pełni edukacyjną funkcję statku-muzeum. Od dawna marzyłam, aby go obejrzeć i pod koniec maja wreszcie nadarzyła się okazja. Niszczyciel znalazł się w programie prowadzonej przeze mnie wycieczki dzieci z III i IV klas podwarszawskiej szkoły podstawowej. Mimo ulewy, jaka tego dnia spadła na Trójmiasto, moi podopieczni nie ociągali się przy wyjściu z autokaru. Byli chyba jeszcze bardziej podekscytowani niż ja sama. - Wejdziemy na prawdziwy okręt wojenny! - przekrzykiwali się chłopcy w zachwycie, a dziewczynki im wtórowały. Kupiłam bilety w pobliskiej kasie i stanęliśmy z grupą w kolejce. Przed nami była tylko jedna wycieczka, która po otwarciu jednostki od  godz.10 od razu weszła na pokład. Tymczasem z nieba lunęło jeszcze bardziej - dosłownie ściana deszczu. W tym momencie z boku pojawiła się inna grupa i po krótkiej rozmowie z wpuszczającą na ORP Błyskawica kobietą weszła na pokład.
- Teraz powinniśmy być my! - zauważyłam. - To grupa na specjalne zaproszenie kapitana - odparła "cerberka". - A jak można uzyskać takie zaproszenie? - drążyłam. Pani mruknęła coś na temat "znajomości" czy "kontaktów". Po chwili na pokład wpuszczono trzy kolejne grupy bez kolejki.
- Dlaczego? - usiłowałam się dowiedzieć, podczas gdy moje "maluchy", całe przemoknięte i zziębnięte dosłownie szczękały zębami, bo temperatura jak na maj była bardzo niska. - Mają pierwszeństwo, ponieważ prowadzone są przez przewodnika z Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni! - uzyskałam odpowiedź.  Ja miałam natomiast "tylko" przewodniczkę miejską. Potężnie "wkurzona" wspomniałam, że jako dziennikarz opiszę tę sytuację i wtedy od razu moja grupa weszła na statek. Tyle, że mnie się już osobiście odechciało zwiedzania, zwłaszcza, że ekspozycja "trąci myszką", przypominając muzea z czasów PRL-u. Dzieciaki w mokrych butach i ubraniach też wyraźnie straciły humor i zapał. Nic dziwnego - pod statkiem, w lodowatych strugach deszczu i porywach przenikającego wiatru spędziły ponad 30 minut. 
Przed napisaniem tego tekstu zajrzałam do regulaminu zwiedzania ORP Błyskawica. Nie ma w nim nic na temat uprzywilejowanych wejść. Ta sytuacja stała się jednak dla mnie kolejną lekcją - przed zwiedzaniem obiektu trzeba zajrzeć do jego regulaminu, aby w razie czego móc się na niego powołać, choć to wcale nie musi okazać się pomocne. Wiem jedno, ani ja, ani też biuro, z którym współpracuję nigdy już nie wybierzemy się na ORP Błyskawica. Szkoda, że tak szacowna jednostka rządzi się dzikimi prawami rodem z poprzedniej epoki.



Zobacz również:

3 komentarze

  1. Cóż jest takie powiedzenie w Marynarce..."Baba na pokładzie - to same kłopoty i pech..."

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to można zwiedzać. Znajomości zawsze się przydają, jak widać w podróżach także :D

    OdpowiedzUsuń