Toskania w cieniu Amiaty - przewodnik dla amatorów włoskiego dolce vita

11:33

Na rynku mamy prawdziwy wysyp książek o Toskanii. Przewodników i beletrystyki. Z tych pierwszych bez wątpienia numerem jeden jest "Toskania" Ewy Klajbor, licencjonowanej przewodniczki po Pizie i Volterrze z przyległościami, ale też historyka sztuki (nie napiszę historyczki, bo brzmi jak histeryczki, a moim zdaniem nie musimy walczyć o prawa kobiet na siłę kalecząc polszczyznę poprzez tworzenie potworków językowych).
Co do beletrystyki - do tej pory żadna książka nie wzbudziła we mnie specjalnych emocji."Pod słońcem Toskanii" jest po prostu przereklamowane. Jednak nadal sięgam po kolejne pozycje, które pojawiają się w naszych księgarniach, a moim ostatnim wyborem jest "Toskania.W cieniu Amiaty" Elżbiety Sęczykowskiej. Pierwsza rzecz - mam zastrzeżenia do Wydawnictwa, że na okładce nie ma ani słowa o Autorce, kim jest, co robi. Szkoda, bo włożyła w napisanie powieści sporo czasu i trudu. Już choćby za to należy jej się szacunek w postaci choćby kilku zdań. Podwójnie szkoda,gdyż jest to prawdziwa znawczyni sztuki, pracująca w jakże zacnych instytucjach (Muzeum Narodowe, Fundacja Mecenat Sztuki, Fundacja Kultura Memoriae, której jest wiceprezesem!). Warto pochwalić się posiadaniem Autora z takim dorobkiem! Dobrze, że chociaż zamieszczono Jej nazwisko na okładce! Są Wydawnictwa, które tego nie robią - "bo mają taką koncepcję graficzną". Brednie! Wracam jednak do książki, bo już od pierwszych stron wywołała we mnie emocje. Skrajne, a to dobrze, bo znaczy, że pozostanie w pamięci, a nie "przeleciana" dołączy do jakże znacznego grona szybko zapomnianych. Chwilami denerwowała polska polityka wyskakująca nagle z kart książki. Z drugiej strony jednak, również dlatego, że przedstawione zostały różne racje i poglądy, pozwoliło to na wprowadzenie określonego klimatu, osadzenie czytelnika w konkretnym czasie. Nie ma też na szczęście wszechobecnej teraz przy występowaniu tematów politycznych, napastliwości i hejtu, a tylko drobne, znośne w miarę uszczypliwości pod adresem jednej strony. Pisarz ma do tego prawo! Urzekł mnie piękny język (oprócz "p...nia" pojawiającego się w dialogach, ale niestety tak się teraz mówi, więc Autorka trzyma się realiów i jest baczną obserwatorką) - Elżbieta Sęczykowska potrafi bawić się słowem, a w opisach jest wręcz malarska: " wulkan, biały od śniegu, spowity lekką mgłą, pozostający w kontraście do tej świeżej, młodej zieleni pól otoczonych palisadą strzelistych cyprysów, kakby broniących dostępu do tego niezwykłego świata". Zręcznie napisana jest syntetyczna historia Toskanii w pigułce, ciekawie, bo nierzadko w formie dialogu snute są opowieści o Leonardo da Vincim i Michale Aniele wychodzące poza encyklopedyczną wiedzę, nasycone ciekawostkami, niekiedy pikantnymi, co dodaje narracji rumieńców. Wybór na miejsce akcji okolic wulkanu Amiata jest godny pochwały, bo pokazuje okolice (szkoda tylko, że bardzo wycinkowo) poza głównym, turystycznym traktem. Pomimo tego nie nazwałabym książki zbeletryzowanym przewodnikiem po Toskanii, gdyż jest jej tu zdecydowanie za mało i jest potraktowana zbyt powierzchownie: bohaterowie raczej przebiegają niż zwiedzają sztandarowe zabytki Florencji, kąpią się w Termach Saturnia - doprecyzujmy, w ich wydaniu "na dziko", bezpłatnym, bo w pobliżu działa luksusowy ośrodek o tej nazwie (oczywiście dla posiadaczy grubego portfela), pobieżnie omawiają okolice Amiaty, zaglądają do Muzeum Etruskiego Guarnacci w Volterrze. Bardzo brakuje mi w tym miejscu zarówno komentarza do wspomnianego zaledwie, najsłynniejszego sarkofagu przedstawiającego parę małżonków - bo jakże oni na siebie patrzą - z miłością czy raczej nienawiścią? Taki komentarz od historyka sztuki jakim jest Autorka byłby cenny.
Nie ma też wrażeń, gdy podjeżdża się szosą pod Volterrę. Kto był - wie, o czym piszę... Natomiast zdecydowanie jest to przewodnik dla... sybarytów. Liczne posiady bohaterów w międzynarodowym gronie przy zastawionym suto stole pełnym lokalnych potraw i toskańskiego wina, znajomość najlepszych, regionalnych trunków i produktów, ale też obyczajów sprawiają, że ma się ochotę wszystko rzucić, wsiadać w samolot, samochód, pociąg, cokolwiek i pędzić, lecieć, pędzić do Włoch, aby zaznać podobnych przyjemności. Autorka całą sobą kocha Italię, zachwyca się jej klimatem, kuchnią, przyrodą, kulturą, na szczęście niebezkrytycznie, co też stanowi o wartości tej pozycji. Najmniej zaciekawiła mnie natomiast sama akcja skoncentrowana wokół perypetii uczuciowych niepoukładanej życiowo Kingi (zgadzam się z Trudi Canavan: Nie można zmusić serca by wybierało rozsądnie. Samo podejmuje decyzje). Stanowią one wyraźny, ale domyślam się z premedytacją stworzony dysonans w stosunku do wielowymiarowego piękna Toskanii, która jest tu dla wszystkich bohaterów odskocznią, lekiem na całe zło. Za dużo było też, jakże poprawnej teraz politycznie tematyki LGB (bez T+), zwłaszcza, że jak słusznie zauważyła Elżbieta Sęczykowska, Włochy to jednak nadal tradycyjny kraj. Przyznać natomiast muszę, że problem miłości kobiet do kobiet został przedstawiony bardzo ciekawie i z dużą kulturą, tylko, czy akurat w takiej książce jest na to miejsce w takim wymiarze? Pojawiły się nieścisłości, bo mamidło to nie to samo co monidło, ale takie "kwiatki", wynikłe raczej z pośpiechu niż niewiedzy powinna poprawić Redakcja. Warto też przed publikacją sprawdzić właściwą pisownię włoskich słów, jeżeli się je stosuje w tekście: "(...)z chłopcami z sąsiedniej scuole". Rzeczownik scuola został tu użyty w liczbie mnogiej, podczas, gdy kontekst zdania narzuca liczbę pojedynczą. Z kolei opis wycieczki na (rzymskiej!) via Appia dowodzi, że Autorka nie przeszła opisywanego odcinka, bo akurat na nim rzeczone grobowce znajdują się nie na powierzchni, ale pod ziemią, w katakumbach :) Są to irytujące mnie osobiście szczegóły, ale książkę raz jeszcze chwalę za magiczną wręcz zdolność przeniesienia odbiorcy do otulonego słońcem Bel Paese. Polecam zwłaszcza osobom wybierającym się do Italii po raz pierwszy. Stali bywalcy mogą być kapkę rozczarowani, bo wnosi jednak mało nowości, operując głównie wiedzą powszechnie znaną, jednak ujętą w bardzo zgrabny, przyjemny dla odbiorcy zwłaszcza zimową porą, sposób.

Zobacz również:

0 komentarze