Gierkówka

03:56


„Nie ma bodaj w kraju drugiej apteki, która może poszczycić taką historią. Jej właścicielami były osoby zaangażowane w tworzenie systemu aptecznego, organizacji i zarządzania aptekami. Wiadomo, że w tej aptece już w XIX wieku pracowali farmaceuci zajmujący się ściganiem produktów sfałszowanych...
Do apteki wchodzi się przez renesansowy rzeźbiony portal wejściowy, zdobiący piętrową kamienicę, która powstała w miejsce drewnianej zabudowy w zamojskim Rynku Wielkim w 1616 roku. Kamienicę wystawił Szymon Piechowicz, rektor Akademii Zamojskiej. W jego posiadaniu była do 1651 roku. Potem znalazła się w rękach jego dalszej rodziny. Przez wieki zmieniali się kolejni właściciele, ale niezmiennie od 400 lat jedno z pomieszczeń tej narożnej kamienicy, usytuowanej we wschodniej pierzei Rynku Wielkiego, jest użytkowane jako apteka. W 1842 roku została ona sprzedana Janowi Kłossowskiemu i pozostała w rękach tej aptekarskiej rodziny do XX wieku.” Tak napisała o kamienicy moich pra- i pradziadków Luiza Jakubiak w artykule „Apteka Rektorska w Zamościu-cztery stulecia tradycji” zamieszczonym w grudniowym numerze magazynu „Rynek zdrowia”. W tej kamienicy przy Rynku Wielkim przyszła na świat moja Babunia, Maria. Tu też urodziła się jej najstarsza córka, siostra mojej Mamy, a jednocześnie moja Ciocia – Regina. 17 września 1939 roku, na mocy Paktu Ribbentrop-Mołotow wojska sowieckie przekroczyły wschodnie granice Polski. 26 września dotarły do Zamościa. Ich łupem padało wszystko po drodze, a zatem i nasza, rodzinna kamienica. Meble i drewniane parkiety z trzech pięter porąbane zostały na opał – ostały się tylko jedna kanapa i dwa krzesła oraz komoda, które wcześniej ktoś wstawił do komórki i przykrył derką, aby oddać do renowacji. Dziś zdobią mieszkanie Mamy. Po zakończeniu wojny nowa, ludowa władza też krzywo patrzyła na „posiadaczy”. W 1951 roku upaństwowiono aptekę, wydzierżawioną jeszcze przed wojną Feliksowi Łaganowskiemu. Potem zmuszono żyjących członków rodziny Kłossowskich do sprzedaży kamienicy Państwu – taki zręczny trick z obłożeniem budynku stosownymi podatkami „nie do przeskoczenia”. Otrzymane pieniądze były tak marne, że wystarczyły mojej Mamie jedynie na spełnienie „marzenia Kowalskiego” czyli kupno Fiata 126 p., potocznie zwanego Maluchem. Tymczasem kamienica została poddana gruntownemu remontowi, tak fasady jak i wnętrz. Szykowano ją bowiem na przyjazd I Sekretarza PZPR Edwarda Gierka na uroczystości dożynkowe. A że towarzysz Edward wybierał się ze swoją małżonką, przygotowano „gotowalnię” dla Stanisławy. W tym celu ściany jednego z pokoi całkowicie wyłożono lustrami, takimi, jak w publicznych toaletach – z metalowymi ćwiekami, a łazienkę – marmurami. I pomyśleć, że te wszystkie, niezwykle kosztowne zabiegi podjęte zostały na jedną zaledwie noc, gdyż tyle czasu miał spędzić Gierek w Zamościu. Pech chciał, że był to rok 1980. „Wybuchł” Sierpień i wysadził z fotela I Sekretarza, który na dożynki zamojskie już nie dojechał. 6 września tego samego roku Gierek oficjalnie został zastąpiony na stanowisku przez Stanisława Kanię. A już nie nasza kamienica? Przez lata nazywano ją „Gierkówką” Teraz zaś w jej murach toczy się nowe życie -  od 2000 roku w podziemiach znajduje się Art Jazz Cafe „Piwnica pod Rektorską” -  prowadzona przez Elżbietę i Grzegorza Obstów. I to wszystko dokładnie tam, gdzie dwa wieki temu pradziadek Karol Kłossowski przechowywał zapasy syropów, wody chlorowej, wód gazowanych i mineralnych. Ale to już materiał na zupełnie inną opowieść.


Zdjęcie: Kamienica Kłossowskich to ostatni, szary budynek w prawym rogu (archiwum LOK „Zamość i Roztocze”)

 










 







 

Zobacz również:

0 komentarze