AlItalia jednak przemalowana. I na tym koniec zmian?

21:52

Zgodnie z wcześniejsza obietnicą melduję się z moimi wrażeniami po podniebnych lotach AlItalią. Jednak miałam już okazję polecieć samolotem w nowych barwach. " Świat nadal kocha Italię, ponieważ jest ona synonimem romantyzmu, stylu, pasji i umiłowania życia: tych wszystkich głównych aspektów stanowiących dla nas źródło inspiracji do "restyling" (cytuję) naszej marki" - pisze "CEO" AlItalii, Silvano Cassano na łamach pokładowego pisma, "Ulisse". Samo pismo też przeszło transformację, jeśli wierzyć słowom. Dawno AlItalią nie leciałam, więc trudno mi powiedzieć. Natomiast szczerze mówiąc, poza zmianami kolorystyki na zewnątrz, o której już pisałam - wewnątrz przejawia się w nowych "narzutkach" na zagłówki, nic praktycznie nie sygnalizuje zmian. Samolot, którym leciałam był leciwy, a wykładzina sprzątnięta tylko po wierzchu. Nie, nie zrobiłam testu białej rękawiczki, choć tu by się przydała. Nikt dawno nie umył foteli, a w kątach nie sprzątnął odkurzaczem resztek chrupek - całkiem sporo się ich nazbierało! Stewardesy witały pasażerów milcząco - żadnego dzień dobry nie usłyszałam. Panie były wyraźnie nadąsane. Czyżby jednak szykował się znów jakiś protest? Dziś ma strajkować mediolańskie metro - tak a propos. Wracając do AlItalii. Serwis pokładowy niewiele lepszy niż w rodzimym LOT. Tylko tutaj oprócz wody można napić się soku z czerwonej pomarańczy (żadnego innego) lub Coli ( w wersji normalnej i Zero). Są też do wyboru kiepskie smakowo chrupki: słodkie lub słone. Natomiast pani kapitan, gdyż samolotem kierowała kobieta, prowadziła maszynę koncertowo i tak ją też posadziła.
Mimo takiej krytyki, kibicuję AlItalii, aby znów powróciła na dawne tory.

Zobacz również:

0 komentarze