Noblista maluje Chagalla

04:53



Pierwszy zapis w tym roku. Za oknem wreszcie zima, jak się patrzy. A ja wracam myślami do Brescii, gdzie zaledwie przed miesiącem oglądałam niezwykłą wystawę dzięki zaproszeniu Bresciatorism.



Włosi mieli dobry pomysł na tę wystawę – to im trzeba przyznać. Komu bowiem przyszłoby do głowy połączyć Marka Chagalla z Dario Fo? A jednak. Do 15 lutego br. można oglądać w Brescii, mieście północnej Italii, dwie wystawy pod jednym dachem muzeum Santa Giulia – „Marc Chagall, lata rosyjskie 1907-1924” oraz dzieła współczesnego, włoskiego noblisty w dziedzinie literatury, Dario Fo. Obydwie zaskakujące i unikatowe, zainstalowane w miejscu równie nietuzinkowym, dawnym klasztorze Benedyktynek.


Ekspozycja pierwsza dokumentuje lata, kiedy Chagall jeszcze jako Mojsza Zacharowicz Szagałow odkrywa w sobie talent. A my odkrywamy, oglądając obrazy i szkice z tego okresu jego ziemię ojczystą, rodzinną wioskę Łoźna, a przede wszystkim pobliski Witebsk, dziś leżące w granicach Białorusi, ale wówczas należące do rosyjskiego imperium. Przy czym narrację snuje sam autor, ponieważ na wystawie, pod każdym obrazem zamieszczono odpowiednie fragmenty zaczerpnięte z biografii Chagalla „Moje życie”, co pomaga w zrozumieniu intencji autora skrytych za poszczególnymi pociągnięciami pędzla. A ten wyraźnie ma do siebie lekko ironiczny dystans: „mówiąc szczerze byłem zadowolony, że nie pozostaje mi nic innego jak zostać artystą. To był dobry pretekst, aby nie musieć zarabiać na życie”. Tak jak jego ojciec, przedstawiony na jednym z płócien w marynarce poplamionej tłuszczem ze śledzi, które sprzedawał. Pomarszczony niemniej niż matka, gdyż oboje marnie płatną pracą musieli utrzymać ośmioro pociech, z których właśnie Mojsza- Marc był najstarszy, więc szykowali go na urzędnika. Bez skutku, toteż mocno ich rozczarował. „Jeśli dla moich rodziców moja sztuka nic nie znaczyła, to dla mnie ich praca była źródłem natchnienia” – wyznawał po latach Chagall, wierny dokumentalista rosyjskiej prowincji początków XX w. „Malowałem wszystko, co mi wpadło w oko”: synagogę i pejsatego Żyda, wóz konny, ubożuchny sklepik kolonialny matki, obejścia, widok z okna przesłonięty częściowo wazonem zapełnionym łąkowym kwieciem, siostrę Mariasinkę.


Nostalgiczne wspomnienie dzieciństwa i młodości będą jednym z leitmotiwów jego dojrzałej twórczości, tak jak często obecny na jego obrazach, ukrzyżowany Chrystus symbolizujący ofiarę prześladowanych w carskiej Rosji, Żydów, a potem Holokaustu. Niemieckiego pogromu Witebska nie przeżył nikt z wyznawców judaizmu. Chagall ocalił dla potomności świat, którego już nie ma. Więcej na ten temat w kontynuacji mojego artykułu na stronie Magazynu Świat: http://magazynswiat.pl/18306/noblista-maluje-chagalla.html oraz na jego stronie FB: https://www.facebook.com/magazynswiat/


Zobacz również:

0 komentarze