Canova i Hayez bez Pocałunku za darmo w Wenecji

03:03



Przy każdym wyjeździe zagranicznym testuję "moc" mojej legitymacji dziennikarskiej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. I muszę przyznać, że jest spora. Za darmo wchodzę do większości atrakcji turystycznych, choć dysponuję jedynie polską wersją, a nie tą międzynarodową. Jest zdecydowanie starej daty - mała książeczka w twardej oprawie z napisem PRESS zamiast plastikowej karty. Swoją funkcję jednak spełnia. Tak było i w weneckich Gallerie dell'Accademia, czyli po prostu Akademii, muzeum sztuki w dzielnicy Dorsoduro ulokowanej tuż nad Canal Grande. Przepadam za tym zakątkiem - w pobliżu znajduje się słynna kolekcja Peggy Guggenheim, niedaleko, na samym cyplu - kościół Santa Maria della Salute. Nie ma tu tłumów, a jedynie pojedynczy turyści rzeczywiście poszukujący kultury wysokiej. Przestronne, klimatyzowane sale Akademii oferują ją z naddatkiem, zawsze zaskakując kolejnymi wystawami czasowymi. Ja trafiłam akurat na mojego uwielbianego Canovę i Hayeza (Canova, Hayez, Cicognara - l'ultima gloria di Venezia) - nota bene, przedłużona do 8 lipca! Mało tego, co poniedziałek, w godzinach od 14 do 18 można ją zwiedzać z przewodnikiem, wraz z całym tzw. Skrzydłem Palladiańskim (Ala Palladiana dedykowana Giorgio Vasariemu, architektowi, malarzowi, rzeźbiarzowi, autorowi jakże pożytecznej, fascynującej pozycji "Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów, wydanej ongiś przez PIW na czerpanym papierze) w zredukowanej do 7 euro cenie (zwykły bilet kosztuje dwa razy więcej).
Canovy jest na wystawie dużo. Są jego galopujące koniki, w całości lub jedynie głowy ze wspaniale wyrzeźbionymi pyskami i rozwianą grzywą, które zdają się jak żywe. Są też rzeźby postaci, w tym rodu Bonaparte - popiersie samego Napoleona i postać Madamy Letycji Bonaparte, wzorowany na pomnikach antycznych (vide zdjęcie otwierające posta). Uważana za protoplastkę wszystkich Bonapartych XIX i XX w., ze związku z włoskim prawnikiem i dyplomatą Carlo Marią Buonapartem miała aż 13 dzieci, w tym aż dwóch Napoleonów - pierwszy zmarł w niemowlęctwie, drugi został Cesarzem Francuzów. Dwaj jej inni synowie też zostali królami: Józef - Neapolu, a potem Hiszpanii, zaś Ludwik - Holandii. Najstarsza córka, Eliza zyskała od brata-Cesarza zaszczytny tytuł księżnej Piombino, potem Lukki, aby z czasem objąć panowanie nad całą Toskanią. Słynąca z licznych amorów, rozkochała w sobie nawet skrzypka Paganiniego. Najsłynniejsza z sióstr, Paulina Bonaparte, księżna Guastalla, potem Borghese dzięki mariażowi weszła do jednego z najstarszych, włoskich rodów. To jej mąż, Camillo zlecił Canovie wyrzeźbienie posągu żony w białym, kararyjskim marmurze, jaki dziś możemy podziwiać w Galerii Borghese w Rzymie. Ponoć w pierwotnych planach kobieta miała być ubrana, jednak przed rzeźbiarzem bez pruderii zrzuciła szaty - ona też chciała się poczuć niczym rzymska bogini!


Wystawa w Akademii pozwala nam spojrzeć w twarz Francesca Hayeza, którego najsłynniejszy obraz, "Pocałunek" przechowuje mediolańska Pinakoteka Brera, a ja pokazuję tylko jego fragment:


"Pocałunku" samego ze stolicy Lombardii jednak nie sprowadzono, natomiast Hayez jest prezentowany jako "twórca romantyzmu". Między 1822 a 1823 r. artysta pracował jako dekorator wnętrz pałaców możnych rodów w Wenecji Padwie. Te zlecenia, aczkolwiek dobrze płatne, zdawały się poniżej ambicji zarówno urodzonego nad laguną, młodego twórcy jak i jego protektorów - Canovy i Cicognary. Wierzyli, że geniusz Hayeza przywróci malarstwu włoskiemu dawną wielkość. Krążac między Mediolanem a Wenecją, artysta zaczął eksperyment polegający na przesunięciu granic malarstwa historycznego od do tej pory eksploatowanych wątków antycznych i mitologicznych do tematyki średniowiecza i renesansu. Jak to się często dzieje z nowymi prądami w sztuce, romantyczne wizje Hayeza nie przypadły do gustu możnym Wenecji. Znalazły natomiast poklask w Mediolanie i tam, we wspomnianej Pinakotece znajdują się do dziś.


Zobacz również:

0 komentarze