Chinka z Udine. Oblicza omijanego miasta

04:46

Udine przez lata traktowałam po macoszemu. Jak zresztą większość rodaków. Ot, miasto tranzytowe - przebiega przez nie Alpe-Adria, autostrada A23 prowadząca z Austrii w kierunku Triestu i Wenecji. I dalej, wgłąb "buta". Nie miałam żadnego pretekstu, aby się w nim zatrzymać. Choć wzgórze, na którym Udine jest zbudowane kazał usypać sam Attyla, aby mieć dobry punkt obserwacyjny na podpaloną Akwileję. To naturalnie legenda, natomiast faktem jest, że na tej ziemi, po Rzymie rezydowali Longobardowie. Przez blisko 400 lat należała do Republiki Weneckiej. Jej architektoniczne ślady są w mieście bardzo widoczne. Jak chociażby reprezentująca wenecki gotyk Loggia del Lionello przy Piazza della Liberta' czyli przy placu Wolności.
Tak jak Torre dell'Orologio (wieża zegarowa) inspirowana tą na Placu św. Marka w Wenecji, która wynurza się z Loggi di San Giovanni (św. Jana), usytuowanej dosłownie na przeciwko tej pierwszej.

Na szczycie wieży zegarowej umieszczono figurki dwóch Maurów, którzy o pełnej godzinie uderzają w stojący między nimi dzwon.

 Obok Loggi di San Giovanni pnie się wyjątkowo ostro w górę brukowana droga na sam szczyt wzgórza, które wieńczy zamek. Najbardziej nastrojowo jest tutaj o zachodzie słońca, czerwoną łuną omiatającego leżące w dole miasto.

Albo już po zmroku, gdy zapłoną stylizowane na gazowe latarenki. W znajdującej się po przekątnej zamku Casa della Contadinanza można dziś spałaszować friulańskie przysmaki, jak na przykład gnocchi z rozmaitym farszem
Udine jest bowiem stolicą friulańskiej części regionu Friuli-Wenecja Julijska. Przysmakami tej kuchni jest, podawany w niebanalny sposób smażony ser.
 Ale również słynne prosciutto - szynka z San Daniele z marynowaną dynią.
Naturalnie nie można też zapomnieć o lodach.

Urok tego miasta odkrywa się powoli podobnie jak czasem smak nowej potrawy, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni.

Tkwi w zaułkach, okiennicach, bramach, tych elementach architektonicznych, jakie zazwyczaj mijamy w pędzie gnając do jakiegoś opisywanego w przewodnikach zabytku.

Ale i mercatini, bazarkach na placach, gdzie w świeżą żywność od rolników i rybaków zaopatrują się miejscowi.
Zauważyłam, że tutaj jeszcze bardzo zgodnie "powierzchnię handlową" dzielą Włosi i Azjaci, najwyraźniej tutaj mniej liczni.
To od nich biedniejący Italiano może kupić buty za 5 euro, bo już często równie zbiedniały pod względem jakości oferowanych towarów UPIM może okazać się zbyt drogi. Jednak i w Udine ostatnio podnoszą się głosy przeciwko imigrantom z Chin. Jedna z ostatnich grup, która przedostała się tutaj z Austrii przed Bożym Narodzeniem, zdewastowała jeden z placów. Mała Chinka, którą spotkałam na jednym z takich bazarków okazała się beztroskim dzieckiem śmiało pozującym mi do fotografii. Jak długo jednak wyjątkowo kochających dzieci Włochów rozczulać będzie uśmiech takiej Azjatki, której rodzice - nie da się ukryć - zabierają im chleb?

Zobacz również:

0 komentarze