Mediolan, alta moda i uchodźcy

12:47


Burmistrz Mediolanu, Giuseppe Sala chce ściągnąć do stolicy włoskiego biznesu i alta moda wojsko. Bandy uchodźców grasujące na peryferiach metropolii stają się bowiem z dnia na dzień coraz bardziej niebezpieczne. Mają na swoim koncie nie tylko grabieże i napaści, ale i ofiary śmiertelne. Dziś rano temu problemowi poświęcony był program Agora' na RAI 3, trzecim kanale państwowej telewizji włoskiej. Pokazano policyjny blitz w Rogoredo, na cieszącym się złą sławą najbardziej znanego we Włoszech placu, gdzie odbywa się handel heroiną i innymi używkami. W jego rezultacie aresztowano aż 65 mężczyzn, z czego 20 z Afryki Północnej. W programie wystąpił też młody mężczyzna, syn emigrantów, który od 14 roku życia związał się ze środowiskiem malagente, uchodźców czyniących z narkotyków i rabunków sposób na życie. Jednak dzięki południowoamerykańskiemu pastorowi, który w jednej ze świątyń na peryferiach Mediolanu prowadzi iście franciszkańską misję zbawiania ludzi, którzy zeszli na złą drogę, chłopak przejrzał na oczy i teraz regularnie uczęszcza do kościoła. To jednak niestety pojedynczy przypadek optymistycznego, budzącego nadzieję zakończenia.
Problem  band zorganizowanych uchodźców jednak nie dotyczy jedynie obrzeży mojego ulubionego miasta. Młodzi przybysze z Afryki setkami wręcz okupują place w centrum. Na takie skupisko trafiłam już w zeszłym roku, gdy z lotniska Linate dotarłam shuttle busem przed Stację Główną. Ponieważ od hotelu dzieliło mnie zaledwie kilka przecznic, a ja bagaż miałam podręczny i zaopatrzony w solidne kółeczka, postanowiłam dystans pokonać na piechotę, upajając się atmosferą słonecznego popołudnia. Sielankowy nastrój pierzchł mi jednak w momencie, gdy minęłam budynek stacji i zza rogu wyszłam na plac przed wejściem do metra. Aż stanęłam, bo cały był czarny. Dziesiątki młodych mężczyzn, dobrze ubranych siedziało na nim bądź stało w grupkach rozmawiając,a zarazem taksując wzrokiem przechodzących w pobliżu Włochów. Nie wyglądali na głodnych i zagubionych ojców rodzin, tylko raczej na bandę cwaniaków szukających okazji do szybkiego zarobku bez zbytniego wysiłku. Jeden z nich bez skrępowania mył włosy nad studzienką kanalizacyjną, spłukując pianę wodą zaczerpniętą wcześniej puszką po Coca coli.



"Cyknęłam" mu szybkie zdjęcie, ale reakcja była niemal wroga, acz niema. Odechciało mi się dalszej zabawy w fotoreportera i potruchtałam szybko poza zasięg wzroku okupujących plac. Pomyślałam ze smutkiem, że to już nie jest mój Mediolan, w którym jak dotąd czułam się komfortowo bo bezpiecznie. Na tym zdjęciu zachwycam się nowoczesną architekturą miasta - ale właśnie tutaj, wczoraj też interweniowała policja.


W Mediolanie włoskie trattorie i restauracje wypierają kebabownie i bary samoobsługowe z hamburgerem w roli głównej, a nawet słynna cotoletta alla milanese alias nasz schabowy serwowany jest w towarzystwie frytek coraz bardziej, o zgrozo, smakujących Włochom.




Zobacz również:

0 komentarze