Kto szusuje na naszych stokach? Nawet Azjaci
07:52
Nie jestem wybitnym narciarzem. Ale lubię deski. Po latach wyjazdów na ferie zimowe w Dolomity (vide zdjęcie na górze) stwierdziłam, że czas "przeprosić się" z naszymi ośrodkami. I przeżyłam prawdziwy szok, bo przeszły tak głęboką metamorfozę od czasów PRL, że wydaje sie to aż niemożliwe. Pamiętam oślą łączkę z Zakopcu gdzieś w okolicach Gubałówki. To na niej uczyłam się jeździć za każdym razem drżąc, gdy trzeba było dosłownie dosiąść orczyk i z tym pałąkiem między nogami, albo wyrwirączką jakoś wspiąć się na szczyt. Ile razy się z niego wypięłam, zwłaszcza, gdy podczas trasy nagle zabrakło prądu, a potem szarpnięcie zwiastujące powrót "mocy" było tak niespodziewane i gwałtowne, iż padałam na glebę. I zaraz trzeba było się odczołgiwać, aby mnie nie rozjechał pasażer z tyłu. Fatalne wspomnienia. A teraz do intensywnie modernizowanych stacji narciarskich w
Tatrach, Beskidach i Sudetach zjeżdżają już nie tylko rodacy oraz Czesi,
Słowacy, Rosjanie i Niemcy. Nasze stoki chwalą sobie też goście z zachodu
Europy, a nawet z Azji.
Tylko z jednym nadal jest kłopot –
rzetelnymi statystykami przyjazdów, nie tylko gości krajowych, ale i
zagranicznych. Jakby to wcale nie było ważne. A przecież tylko dzięki tym
liczbom można realnie ocenić, na ile ośrodek jest rzeczywiście atrakcyjny i
konkurencyjny w stosunku do innych. Zaplanować przyszłą promocję. I właśnie o tych plusach, ale i mankamentach naszej zimowej oferty dla amatorów desek postanowiłam napisać branżowy tekst. Znajduje się w bieżącym numerze Aktualności Turystycznych Polskiej Organizacji Turystycznej:
https://www.aktualnosciturystyczne.pl/produkt-turystyczny/zimowe-resorty-coraz-popularniejsze
0 komentarze