ITB w Berlinie już za dwa dni. Czym nas zaskoczy?

09:56


W najbliższą środę 5 marca br. rozpoczynają się nad Szprewą targi ITB, reklamujące się same jako "the worlds' leading travel trade show". Nie bez przesady, gdyż impreza rzeczywiście należy do wiodących na świecie. I choć budynki, w których się odbywa, są architektonicznym spadkiem minionej epoki - to w betonowych halach-bunkrach połączonych kilometrami przejść i korytarzy przestrzeni jest ogrom. Wypełniona jest ona rokrocznie po brzegi. Nie trzeba jej uzupełniać na przykład innymi targami, jak to ma miejsce w naszej stolicy - a przecież na Marsa jest tylko jedna hala! Ale toutes proportions gardées. Berlin to po prostu Berlin. ITB są świetnie zorganizowane - newslettery wpadają do skrzynek zainteresowanych przez okrągły rok. Im bliżej data rozpoczęcia kolejnej edycji, tym więcej tematów dotyczy samej imprezy. Poza tym zaś mnóstwo analiz, statystyk, raportów i newsów ogarniających turystykę na całym globie. Akredytacje dla dziennikarzy i rezerwacje stoisk też załatwia się sprawnie – za pomocą formularzy elektronicznych. Same tereny targowe są naturalnie znakomicie skomunikowane z miastem, lotniskiem i głównym dworcem kolejowym. Nie czeka się więc na jeden czy dwa autobusy, które uwięzły w korku (vide Warszawa), bo nad Szprewą ich nie ma. Poza tym oprócz autobusów (licznych) jest też metro i kolejka. Bagaż i płaszcze można zostawić bezpłatnie w szatni - mimo tysięcy uczestników nic nie ginie, a obsługa dwoi się i troi aby uczestnicy imprezy nie czekali. Wielojęzyczna obsługa punktów informacyjnych i wydawania przepustek czy biletów wstępu działa niczym mechanizm szwajcarskiego zegarka. Ponieważ, jak wspomniałam, tereny targowe są ogromne, poruszanie się po nich ułatwia system kolejnych sektorów, ułożonych logicznie kontynentami i krajami (bardzo pomocne są podręczne mapki i duże mapy całego kompleksu porozlepiane na każdym rogu). Dla tych, którzy pragną oszczędzić nogi, zorganizowano busiki krążące po dziedzińcu wewnętrznym. Polski pawilon ma bardzo dobrą pozycję, ponieważ od lat plasuje się w okolicach głównego wejścia. Jednak dużym minusem jest fakt, że jesteśmy na przeciwległym końcu w stosunku do ogromnej hali azjatyckiej.

A to ona jest głównym magnesem przyciągającym zarówno tuzy turystycznej branży, jak i rzesze zwykłych zwiedzających. To właśnie w hali azjatyckiej dzieje się najwięcej, oferta wydaje się najbarwniejsza i najlepiej prezentowana. Na jej tle reszta świata wyraźnie blednie. Pamiętam jak w ubiegłym roku w przejściu wiodącym do hali azjatyckiej uplasowano kilka stoisk proponujących fastfoodowe dania kilku tamtejszych krajów. Przeżywały one ogromne oblężenie, gdyż wieść o nich rozeszła się pocztą pantoflową po wszystkich uczestnikach targów. A gdy już każdy pochłonął gigantyczną porcję za stosunkowo jak na targi niską cenę (10 euro), to już nie wypadało nie zajrzeć na azjatycką halę. Tu zaś czekali nie tylko uniżenie grzeczni Tajowie, kłaniający się z uśmiechem w pas i chętnym robiący rzeczywiście kojący masaż karku. Indonezja kusiła pokazami barwnych tańców. Dalekowschodnie linie lotnicze zapraszały na pokłady swoich samolotów – można było osobiście wypróbować komfort oferowanego serwisu, gdyż w hali odtworzono wnętrza klas biznes… A jak będzie w tym roku? Zobaczymy. Targi ITB trwają od 5 do 9 marca, przy czym Kowalski może je odwiedzić tylko podczas ostatnich dwóch dni, czyli 8-9 marca br. Więcej informacji na stronie: http://www.itb-berlin.de/en/

 

 

Zobacz również:

0 komentarze