Godzina W. Minęło 70 lat

23:16


I znów jest 1 sierpnia. Godzina 17. Dźwięk syreny, początkowo cichy staje się z każda sekundą coraz głośniejszy. Przebija się przez pisk opon na rozpalonej letnim słońcem popołudnia jezdni, warkot silników przepełnionych w porze wyjścia z pracy, autobusów, krzyk matki goniącej po chodniku roześmiane dziecko. Osadza w miejscu kierowców samochodów i pieszych. Już stoją, jakże posłusznie, skupieni, w całkowitej ciszy tam, gdzie zastał ich ten dźwięk, tak odmienny od wszystkich innych syren rozbrzmiewających w ciągu roku: karetek, wozów strażackich, limuzyn wiozących VIP-ów.Wsłuchany w lament syreny trwa też w milczeniu tłum w głównej Alei Powązek Wojskowych: chłopak w koszulce z napisem Powstanie 1944, elegancka bizneswoman w garsonce z naręczem biało-czerwonych gladioli, ubrana w nieodłączne fiolety, znana pisarka patriotyczna, politycy, działacze partii rozmaitych, grupy rekonstrukcyjne, harcerze. Jakaś nieposłuszna łza toruje sobie drogę poprzez bruzdy pomarszczonego niczym jabłko, policzka bardzo starszego pana o nadzwyczaj bujnej, siwej czuprynie. Wsparty o drzewce sztandaru z wyhaftowanym znakiem Polski Walczącej, zastyga i on. Niewidzący wzrok wpatrzony gdzieś w dal. Uśmiecha się zawadiacko. Znów ma osiemnaście lat i najlepszą marynarkę ojca, wykradzioną w tajemnicy przed matką z szafy, która trzymała ją niczym najświętszą relikwię, bo mąż-oficer II Rzeczpospolitej już ze Wschodu nie wróci. Młodzieniec z dumą poprawia biało-czerwoną opaskę na ramieniu. Szyła mu ją ukochana Basia, której gruby, pszeniczny warkocz ledwie miał odwagę dotknąć czubkiem palców, ścigany czujnym wzrokiem jej matki, gdy gościł na pierwszej herbatce w mieszkaniu dziewczyny na Kapucyńskiej. Nie ma żadnej broni, ale przecież zaraz zdobędzie jakąś na Niemcu. Tak bardzo chce walczyć. Nie boi się, emocje biorą górę nad strachem. Tego 1 sierpnia 1944 roku przepełnia go tylko ogromna radość i przekonanie, że zwyciężą, bo przecież inaczej być nie może! Już słuchać pierwszą serię z karabinu, zaraz potem drugą i trzecią. Każdy strzał przybliża do wolności. Mija minuta i cichnie syrena pamięci. Warszawska ulica znów budzi się do życia, ruszają z miejsca ludzie i samochody. Tłum na Powązkach Wojskowych sunie już z naręczami kwiatów do mogił tych, co nie mieli wątpliwości „bić się czy nie bić” ( I nie mieli też zresztą innego wyjścia).nStarszy pan ociera spiesznie łzę, sztandar zakłada na ramię jak broń. Grzecznym, ale stanowczym głosem toruje sobie drogę do tonących w ludzkim ścisku i morzu światełek, kwater Szarych Szeregów. Pochyla się nad ostatnim kopczykiem w rzędzie, kładzie czerwoną różę: - Przyszedłem, moja miła – szepcze, spoglądając niemal z czułością na napis na tabliczce: „Basia, lat 17, sanitariuszka, zginęła 1 sierpnia 1944 r”. (plakat z pierwszego filmu non-fiction z Powstania Warszawskiego, który zadebiutował na ekranach 9 maja br.: www.1944.pl; tekst do przeczytania również w ostatnim numerze "Magazynu  Świat. Podróże Kultura" http://www.magazynswiat.pl/pdf/Magazyn%20Swiat%202014%20Wakacje.pdf )

Zobacz również:

0 komentarze