Wadowice: barka w lustrze, serce Papy i (naturalnie) kremówki

14:29



Zdążyłam na czas! Choć mój pociąg relacji Warszawa-Katowice miał kwadrans opóźnienia. Dlatego szybko wskoczyłam do taksówki - przemiły pan z informacji na dworcu PKP polecił mi tańszą korporację (a i tak zapłaciłam 95 zł - do Pyrzowic jest 40 km). Na lotnisko dotarłam dosłownie na chwilę przed lądowaniem Wizz Air-a z Neapolu, skąd przyleciała mija świątobliwa grupa, czyli 19 księży + jeden arcybiskup (piszę o niej już w poprzednim poście). A ściślej księży zaledwie 10, a reszta to młodziaki przed złożeniem ślubów. Większość w świeckich ubraniach, a najmłodsze chłopaki w dżinsach i modnych, acz nie markowych koszulkach. Wszyscy przemili, roześmiani i... zachwyceni naszym krajem: wszechotaczającą zielenią, czystością na ulicach (!!!), porządkiem. Dla przyzwoitości nie zaprzeczałam.


Prosto z lotniska pojechaliśmy autokarem do Wadowic, które przywitało nas przedburzową duchotą - pierwsze krople deszczu spadły w momencie, gdy przekraczaliśmy próg muzeum- Domu Jana Pawła II. Przyznam, że sceptycznie nastawiona byłam do planów tak radykalnej jego przebudowy, obawiając się, że nowy projekt pozbawi wnętrza tej niepowtarzalnej atmosfery, jaką pamiętam sprzed kilku lat, gdy zwiedzałam muzeum urządzone po prostu w mieszkaniu Wojtyłów. Tymczasem już od pierwszych chwil uległam wizji, jaką tu stworzono.


 W pierwszej sali odtworzono bowiem sklep Chaima Bałamutha, który mieścił się na parterze kamienicy w czasach, gdy mieszkał w niej młody Karol. Kolorystyka sepii, stare zdjęcia, plakaty, afisze doskonale wprowadziły mnie w klimat minionej epoki, lat 20. i 30. XX w. Z pieczołowitością odtworzone zostało również samo mieszkanie rodziców przyszłego papieża - zgromadzono w nim nieliczne przedmioty, jak choćby złotą torebkę pani Emilii i album rodzinny - oryginał ukryty za szybą oraz komputerowa kopia - można ją przeglądać dotykając kartek, które choć nie istnieją - przesuwają się z szelestem.


Jest tyle niezwykłych miejsc w tym muzeum, że nie sposób je wszystkie opisać. Mnie jednak najbardziej utkwiła w pamięci drewniana barka, wypływająca ze szklanej ściany, wysypana piaskiem droga podróży apostolskiej ze szklanymi tabliczkami noszącymi nazwy miejsc, które nawiedził (pod każdą tabliczką, w specjalnym pojemniku umieszczono garść ziemi z tych miejsc) oraz sala ostatnich chwil, niemal cała obita czernią, w której słychać ostatnie uderzenia bardzo już strudzonego serca. http://www.domjp2.pl/


Naturalnie po obejrzeniu muzeum poszliśmy na kremówki i, mimo stosunkowo wczesnej pory (nie było jeszcze godziny 18) zdziwiło nas to, że niemal wszystkie kawiarnie były już zamknięte. Podobnie jak sklepy z dewocjonaliami. Pozostaje pytanie, czy wynika to z braku umiejętności robienia biznesu czy świadomej polityki nieulegania komercji za wszelką cenę. Choć ta druga wersja w tych czasach wydaje mi się utopią.

Zobacz również:

0 komentarze