Mural

00:53


Był już późny wieczór, kiedy z sąsiadką wyszłyśmy na ostatni tego dnia spacer z psami. Lubię Żoliborz o tej porze, kiedy ruch uliczny niemal ustaje i przyroda znów bierze dzielnicę w swoje posiadanie. Po gałęziach tłuką się ptaszory – „hitchcocki”, wykłócając się o najlepszą miejscówkę na sen, a z nor wychodzą liczne, jak się okazuje, jeże. Dlatego, gdy usłyszałam zza rogu ul. Zajączka ryk głośnika i jakiś okrrrutny rap, za którym nie przepadam, przyspieszyłam kroku, aby zaraz odnaleźć sprawców hałasu. Stali po drugiej stronie jezdni i coś bazgrolili sprayem po murze szkoły. To ostatnie mniej mnie przejęło, bo budynek tej placówki edukacyjnej jest tak brzydki, że już chyba nic nie jest w stanie jeszcze bardziej go spaskudzić, ale kakofonię dźwięków chciałam wyeliminować z mojej perspektywy. – Możecie to wyłączyć? - zaatakowałam bez wstępów, przygotowana z góry na wulgarny słowotok. A tu nic, panowie przeprosili grzecznie, radio wyłączyli i w ciszy kontynuowali swoje opus. Poszłam zatem dalej. Dzień później, już w świetle południa ujrzałam owo dzieło i usta same ułożyły mi się w uśmiechu, bo szare, bezpłciowe w swej formie ogrodzenie przykryła artystyczna scena z Powstania Warszawskiego. Jeszcze nie dokończona – zapewne ci sami autorzy, których wcześniej spotkałam, cyzelowali ostatnie szczegóły. – Panowie, tak trzymać – serce rośnie – powiedziałam, a oni również odpowiedzieli mi uśmiechami. Rap znów |leciał” w tle, ale już dużo subtelniej. Spotkamy się już niedługo, na Powązkach w godzinę W.

Zobacz również:

0 komentarze