Faustyna od dzienniczka albo jak jadał Jan Paweł II

22:22


6.41. Za oknem nowohuckie kominy. Trzeba mieć szczególne wyczucie (a może poczucie humoru?)aby ulokować włoską grupę, zwłaszcza księży, którzy przyjechali na zwiedzanie Krakowa, w takim entourage'u. Nie ja jednak jestem organizatorem tego touru, tylko jedno z naszych biur podróży - mnie przypadła rola pilotki. Hotel Krakus Junior przy nomen-omen Nowohuckiej jest klasycznym dla epoki "budujemy nowy dom" klockiem z tych, jakie w czynie społecznym stawiał Birkut z jednego z najlepszych filmów Wajdy. Jednak, aby oddać sprawiedliwość, wnętrze zaskakuje pozytywnie. Niby jedna gwiazdka, jednak obiekt zasługuje na mocne dwie. Wykładziny czyste, łazienki z nową glazurą, wygodne, dostatecznie twarde materace i BARDZO dobre jedzenie. Wczorajszy placek ze śliwkami na obiado-kolację mógł śmiało konkurować z wypiekami mojej Mamy. Naturalnie Włosi nie byli zachwyceni lokalizacją - 6 km od centrum skutecznie odcina ich od możliwości wieczornych spacerów, zwłaszcza że kierowca autokaru po całym dniu za kółkiem musi wypocząć (przepisowych 11 godzin przerwy trzyma się nieugięcie. I dobrze!).

Wczoraj zwiedzaliśmy gród Kraka. Jakże miło mi się zrobiło na Wawelu, gdy lokalny przewodnik wskazał na grób Władysława Jagiełły, a jeden z moich podopiecznych od razu wykrzyknął - to mąż Hedwige! Widać, że grupa pilnie słuchała dziejów Polski, jakie w sprytnej pigułce zaserwowałam jej zaraz po przylocie. Duma mnie też rozpierała na widok ich otwartych z zachwytu ust, gdy stanęliśmy pod Sukiennicami: - Bello! - szeptali. Ja też, choć warszawianka, uważam że Kraków jest pięknym miastem, a starówka zadbana, dopieszczona w najmniejszym szczególe - chciałoby się władze tego miasta do stolicy co najmniej wypożyczyć, aby zrobiły w niej porządek.

 Po południu nawiedziliśmy Sanktuarium Bożego Miłosierdza w Łagiewnikach i tu, w kaplicy siostry Faustyny "moi" księża odprawili Msze św. Koncelebrze 10 kapłanów przewodniczył Jego Ekscelencja Arcybiskup Foggi-Bovino, 75-letni Francesco Pio Tamburrino.

Jego kazania słuchałam z prawdziwym zajęciem - nasi kapłani mogliby się od Niego uczyć jak mówić do wiernych, aby przykuć ich uwagę. Przygotowany - od czasu do czasu zerkał do zapisanych maczkiem karteczek, mówił o powołaniu, ale nie tylko do życia konserkrowanego czyli do ośmiu kandydatów do kapłaństwa, jacy z nami w grupie podróżują. Podkreślił że równie trudnym, jeśli nie trudniejszym jest powołanie do stanu małźeńskiego, bo przecież wybieramy osobę, z którą spędzimy całe życie. Z Ekscelencją miałam okazję porozmawiać w drodze powrotnej. Nie wiedziałam, że to nasz Ojciec Święty ściągnął go z dalekiej, spalonej słońcem Południa Apulii do Watykanu, aby przewodniczył Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. - Siostra Faustyna jest mi dobrze znana, gdyż moim zadaniem było zadbanie  o liturgię odnośnie do kultu Miłosierdzia Bożego - opowiadał. - Wielokrotnie zagadnienia największej wagi omawialiśmy z Ojcem Świętym podczas obiadów. Pamiętam, że do 2000 roku Jan Paweł II jadł solidnie, a do obiadu wypijał trzy keliszki stołowego wina - potem, ze względu na stanzdrowia zastąpił je ziólkami. Papież potrafił doskonale rozdzielić czas pracy od mentalnego wypoczynku - gdy opowiadaliśmy w naszym gronie dowcipy, śmiał się z całego serca. I tak zabawnie jadł: ostatnie drobinki posiłku zbierał na koniec widelca, pomagając sobie palcem, a potem wrzucał do ust!

Zobacz również:

0 komentarze